Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

niedziela, 29 listopada 2009

Muzyka i jej materia

Dzisiaj bez kontrowersyjności. Malarstwo ma płótno, rzeźba ma swoją materię w postaci gliny czy drewna. Muzyka tymczasem wydaje się nie mieć tworzywa, jest ulotna. Wykonana raz zostaje jedynie w pamięci słuchaczy, lub zapisana na płycie. Przedstawiam teledysk, który jest moim najnowszym odkryciem. Jak dla mnie - rewelacja, dzięki jego wymowie.

I'll be gone from KORB on Vimeo.

sobota, 28 listopada 2009

Mała prowokacja, czyli ateista i chrześcijanin o bezinteresowności

Wszyscy wiedzą, że chrześcijaństwo w centrum systemu wartości stawia altruizm, czyli bezinteresowną pomoc innym. Dobry chrześcijanin wierzy, że Bóg wymaga by zachowywać przykazania, iść w świat i czynić dobro. Za taką postawę - miłości do bliźniego czeka nagroda w niebie. Gdyby chrześcijanin zdecydował się iść inną drogą popełnia grzech, który oddala go od ostatecznego celu, czyli odkupienia.

Ateista zaś ma totalną wolność. Mówi się o prawie naturalnym, ale oprócz indywidualnego sumienia nie ma dla ateisty "organu" kontrolnego. W ten sposób widzimy, że nad jego postępowaniem nie stoi żadne zewnętrzne prawo o charakterze moralnym (nie mam tu na myśli kodeksu karnego), nie ma też obietnicy zbawienia.

Kto więc jest bardziej altruistyczny kiedy robi coś dobrego ?

Chrześcijanin robi coś dobrego jedynie ze względu na Boga, a jeżeli nie robi czegoś złego to dlaego że popadłby w grzech.

Ateista robi coś dobrego w sposób bezinteresowny w czystym znaczeniu tego słowa. Nie ma żadnego interesu w tym aby unikać jakiegoś zła lub dążyć do jakiegoś dobrego uczynku.

Mam nadzieję, że w komentarzach się zagotuje :)

piątek, 27 listopada 2009

10 rzeczy, których nie powinieneś robić będąc nauczycielem

Nieporozumienie :)

Pewien fotograf został pilnie wezwany na lotnisko, aby z powietrza sfotografować wielki pożar lasu. gdy dobiegł na lotnisko wskoczył do
czekającej już na pasie startowym niedużej awionetki. Gdy bez zbędnych pytań znaleźli się już w powietrzu postanowił udzielić paru informacji pilotowi:
- Obniży pan pułap lotu do 100 metrów i wyrówna, żebym mógł wykonać lepsze ujęcia
- Ale po co? - zapytał zdziwiony pilot;
- Ponieważ jestem przecież fotografem, a fotograf robi zdjęcia! - krzyknął zdenerwowany pasażer;
Po dłuższej chwili milczenia pilot zapytał nieśmiało:
- To pan nie jest instruktorem latania?

wtorek, 24 listopada 2009

Soldier od fortune...



Tłumaczenie: użytkownik "nadirz" z serwisu Tekstowo.




Włóczęga

Często opowiadałem Ci historie
o tym jak
przez całe życie błąkałem się bez celu
czekając na dzień
kiedy wezmę cię za rękę i będę śpiewał Ci piosenki
wtedy może byś powiedziała
połóż się ze ze mną i kochaj mnie
I wtedy na pewno bym z tobą został
ale czuję się coraz starszy
i piosenki które śpiewałem
są echem
jak dźwięk
młyna kręcącego się w kółko

chyba zawsze pozostanę
Włóczęgą

Wiele razy podróżowałem
szukając czegoś nowego
Gdy noce były zimne
błąkając się bez ciebie
często wydawało mi się, ze moje oczy
widziały Ciebie stojącą blisko
mimo że ślepota jest myląca
wiedziałem, że Ciebie nie ma
Teraz czują się coraz starszy
i piosenki które śpiewałem
są echem
jak dźwięk
młyna kręcącego się w kółko

chyba zawsze pozostanę
Włóczęgą
tak, słyszę dźwięk
kręcącego się młyna
chyba na zawsze pozostanę
włóczęgą
chyba na zawsze pozostanę
włóczęgą

poniedziałek, 23 listopada 2009

Cuda i zjawiska nadprzyrodzone

Zastanówmy się najpierw, czym jest cud? Oczywiście powiemy wstępnie, że jest to zjawisko paranoromalne i nadprzyrodzone. Jestem przekonany, że w ulicznej sondzie bardzo wielu respondentów powiedziałoby, że jest to zjawisko, które wykracza poza prawa fizyki.

Tutaj chyba rozpoczyna się najbardziej, dla naszego tematu zasadnicza rzecz. Spróbujmy dokonać rozlokowania zjawisk, pomiędzy zjawiskami wyjaśnialnymi naukowo a niewyjaśnialnymi. Bierzemy pod lupę te niewyjaśnialne naukowo. Nie wszystkie są cudami.

Wspomniane wyżej zjawiska stanowią przestrzeń nieodkrytą dla nauk przyrodniczych. Ludzka wiara w ich rzetelność i pozytywistyczna naiwność, wyrażająca się we wręcz religijnej wierze w to, iż rzeczone nauki swoim poznaniem obejmują całą rzeczywistość powoduje niezwykłą wprost łatwowierność, która sprzyja powstawaniu coraz to nowych zabobonów.

Przeanalizujmy. Tylko z przekonania, że nauki przyrodnicze są w stanie wyjaśnić wszystko bierze się współczesna wiara w cuda, rozumiane jako zjawiska nadprzyrodzone. Skoro jakiś fakt nie został wyjaśniony naukowo, znaczy, że jest to zjawisko nadprzyrodzone.

W powyższym myśleniu pomijamy jedną istotną rzecz. Otóż nauki przyrodnicze NIE WYJAŚNIAJĄ CAŁEJ RZECZYWISTOŚCI. Ze względu na własne wewnętrzne słabości, wynikające z obranych przez nie metod ich poznanie obejmuje tylko niewielki wycinek.

Wobec powyższego, nie warto spieszyć się z wyrokiem "to jest cud". O wiele bliżej prawdy jest stwierdzenie, że nauka (w znaczeniu nauki jako dyscyplin przyrodniczych) tego nie wyjaśnia. Wiadomo, że stan ludzkiej wiedzy, zwłaszcza w zakresie nauk przyrodniczych jest bardzo zmienny i wzrasta niezwykle szybko. Wiele niewyjaśninych dzisiaj zjawisk, znajdzie swoje wyjaśnienie już w niedalekiej przyszłości. Jeżeli nauka nie potrafi wyjaśnić czegoś dzisiaj, nie znaczy to, że nie będzie potrafiła wyjaśnić tego jutro.

Nie wykluczam tym samym możliwości zaistnienia cudu, uważam jednak, że trzeba pogłębionego myślenia dotyczącej problematyki cudów i zjawisk nadprzyrodzonych.

niedziela, 22 listopada 2009

Dozwolone od lat 18 ;)

Przyznam, że się zastanawiałem czy mogę... ten oto film zamieścić. Ja odpadam... nic już nie napisze, ponieważ zwijam się ze śmiechu i tuptam nogami ;) Udanego odbioru :)


poniedziałek, 16 listopada 2009

Zasada antyretoryczna

Patrząc na poniższy post potwierdza się reguła, która mówi, że jeśli się czegoś nie wie to się mówi długo lub pisze dużo. Jeżeli coś jest jasne, można to zwykle w kilku słowiach napisać. Składam samokrytyke :)

Paradoksy rasizmu i otwartości

Post niniejszy powstał przy współpracy autora Chojnickiego Bloga Politycznego.


Warto przyjrzeć się najprostszemu, jak się może zdawać, określeniu rasizmu. Według takich definicji rasizm byłby dyskryminacją ze względu na rasę. Nie mam pojęcia jak rasę definiuje antropologia, podejrzewam, że jest to wysoce nieadekwatna kategoria. Lepiej chyba posługiwać się sformułowaniem "kolor skóry". Zupełnie nie pasuje mi pojęcie rasy w odniesieniu do człowieka. Kolejne pytanie jakie się jawi to pytanie o to, czym jest dyskryminacja. Tutaj w ogóle ciężko zarysować granicę.

Kiedy pracowałem z niepełnosprawnymi nauczyłem się, że dyskryminacja może przybierać bardzo przewrotne formy. Oto dyskryminacją może stać się na przyład zbyt nachalnie wyrażana chęć pomocy. Ogólny mechanizm jaki mi przychodzi do głowy można opisać w następujący sposób: człowiek, który w danym kontekście zauważa swoją słabość i brak możwliwości podejmowania samodzielnych działań chce pomocy tylko i wyłącznie w tym, czego sam nie może dokonać. Rozciągnięcie opiekuńczości na więcej dziedzin grozi bardzo ostrym sprzeciwem. Paradoksalnie więc nadmiernie wyrażane dążenia do pomocy mogą zostać odczytane jako dyskryminacja. Tak też przebiega argumentacja feministek, które burzą się kiedy mężczyzna podaje płaszcz. Według tej strategii podawanie płaszcza ubezwłasnowolnia kobiety i sprowadza je do rangi nieporadnych żyjątek kuchennych. Tak więc dyskryminacja to nie tylko jak jest według stereotypowego myślenia policzek wymierzony w odmienność ale to także nadmierne jej wyakcentowanie nawet z dobrymi intencjami.

Jak powyższy akapit ma się do rasizmu?

Rasizm jako dyskryminacja może mieć podobny silnik. Kiedy zdrowy rozsądek zostaje zastąpiony niezwykłą wręcz starannością utrzymania totalnej poprawności w dialogu, którego kontekstem jest różnica koloru skóry, mogą się zacząć dziać dziwne rzeczy. Nadmierna troska o poprawność przejawiająca się w unikaniu drażliwych tematów, wynikających ze stereotypowych odmian myślenia, czy nadmierne wyakcentowanie swojej akceptacji dla różnic, może okazać się dyskryminacją.

W ten oto sposób kampanie społeczne wymierzone przeciwko dyskryminacji mogą odnieść odwrotny od zamierzonego skutek. Bardzo mocno kojarzy mi się tutaj opracowanie podsumowujące skutki kampanii wymierzonych w homofobię. Osoby homoseksualne wskazywały na to, że spotkały się z pozytywnymi zmianami, które jednak zataczały koło. Od dystansu, przez tolerancję aż po entuzjazm, w którym, w postrzeganiu znikała osobowość a zostawał tylko sam fakt bycia gejem czy lesbijką.


O co mi chodzi?

Problem rasizmu będzie pojawiał się zawsze, jeżeli różnica przez nas dostrzegana będzie:
  • usilnie pomijana
  • nadmiernie akcentowana
Przyznam, że mam teraz jeszcze większy mętlik niż przed napisaniem tego posta. Pozostaje pytanie następujące:

W relacji dwojga osób lub grup o odmiennym kolorze skóry zawsze istnieje przestrzeń, którą możemy określić jako "kontekst rasowy". Pokazałem, że zaprzeczenie rasizmu jakim byłaby nadmierna przerysowana otwartość może stać się rasizmem. Skoro więc nie umiem precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, co jest rasizmem, to zadaje inne pytanie, z którym chciałbym zostawić szanownych komentatorów.

Co nie jest rasizmem?

poniedziałek, 9 listopada 2009

Piękno

Nasz gust i poczucie estetyki  ukształtowała epoka, w której żyjemy. Dziś trudno sobie mężczyznom wyobrazić skąd się brał przyrost naturalny w czasie kiedy depilacja nóg nie była dla kobiet codziennością. Tak samo współczesnym kobietom pewnie niełatwo wyobrazić sobie entuzjazm na myśl o mężczyźnie, który wrócił z dwutygodniowego polowania. Czasy się zmieniają, warto sobie chyba szczerze powiedzieć, że nasze współczesne wysiłki zmierzające do podobania się będą już za kilkadziesiąt lat skwitowane "bleh... oblecha" :)

Na dowód rysunek zaczerpnięty z portalu www.funiaste.net



Best video about sex!

wtorek, 3 listopada 2009

Przebaczenie

 WPROWADZENIE

Kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę obrazów Google słowo "przebaczenie", pierwsza strona prezentująca wyniki wyszukiwania pokazuje jedynie grafiki o treści religijnej. W naszej kulturze religijny wymiar przebaczenia jest niezwykle rozbudowany, nasi biskupi przebaczali biskupom niemieckim i prosili o przebaczenie. Jan Paweł II prosił o przebaczenie za błędy chrześcijaństwa. Przykłady można mnożyć w nieskończoność.

Kultura chrześcijańska problem przebaczenia stawia na pierwszym miejscu. Chrystus i jego ziemska misja pojednania, a więc odkupienia grzechów umożliwiającego zbawienie, od dwóch tysięcy obecny w kulturze nie tylko religijnej wskazuje na nieskończone możliwości wybaczania i proszenia o wybaczenie. Modlitwa Chrystusa,  zawiera już bardzo konkretną wskazówkę co do miary przebaczenia, a więc jego relacyjnego charakteru. "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (Et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris.) Winy zostaną nam odpuszczone proporcjonalnie do tego jak my odpuścimy winy przeciw nam. To już bardziej szczególowe nauczanie niż mniemanie o powszechnej możliwości przebaczenia. Śmiem jednak twierdzić, że dwa tysiące lat to mało, żeby ludzie mogli się nauczyć stosować tej reguły.

Chciałbym przeto powiedzieć, iż żyjemy w kulturze, w której przebaczenie jest łatwo osiągane. Wystarczy przeprosić, wystarczy, jak uczą nas święte księgi mała pokuta do odkupienia win i powrotu do starego dobrego czystego (najczęściej jednak nieużywanego) sumienia.

MERITUM

Przystąpmy teraz do niewielkiej analizy. Weźmy do tego celu dwoje ludzi. Osoba A i osoba B pozostają w relacjach.

1. Osoba A wyrządza osobie B pewne zło.
2. Osoba B odczuwa żal.
3. Osoba A prosi o przebaczenie.
4. Osoba B przebaczenia udziela.

Relacje wracają do normy.

KRYTYKA

Taki schemat jest najczęstszym schematem konfliktu i jego zażegnania. Jest schematem świadczącym o totalnej płyciźnie opisywanych relacji. Pierwsze pytanie jakie należy postawić jest pytaniem o przyczynę. Otóż, dlaczego osoba A wyrządza zło osobie B ? Czy nie świadczy to o zepsuciu bądź braku relacji zakładanej na początku? 

Najczęściej odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. W dobrych harmonijnych relacjach bardzo rzadko dzieje się zło i najczęściej jest ono przypadkowe, zachodzi jakaś nieforunność, która jest możliwa do wyjaśnienia, nie ma wtedy konieczności przepraszania, ponieważ zawinił czynnik niezależny. To w złych i zepsutych relacjach może zrodzić się zło. 

W takiej sytuacji, nie ma możliwości przeproszenia. Akt przeprosin jest wtedy aktem irracjonalnym, porównywalnym jedynie do leczenia objawowego. Tak właśnie najczęściej się dzieje. Spojrzenie na relacje bez dążenie do prawdy o nich powoduje ich spłycenie a w konsekwencji sprawia, że stają się one bezwartościowe.

Oczywiście istnieje schemat naprawczy i dla takiego modelu, w którym najpierw relacja się zepsuła a potem nastąpiło jakieś zło. Należy najpierw naprawić relację, a później dokonywać ekspijacji.

PODSUMOWANIE

Płytkie rozumienie przebaczenia i pojednania jest przyczyną większości konfliktów. Jeżeli wobec trudnej sytuacji refleksja na temat relacji nie pogłębi się, serwujemy sobie płytkie rozwiązania głęboko zakorzenionych problemów. Słowem można zabrnąć aż na samo dno bagienka. Niestety płytka i zarazem najpopularniejsza implementacja chrześcijańskiej teologii przebaczenia i pojednania wzmacnia opisane wyżej tendencje. Trzeba zatem stwierdzić, że jedyną drogą do spojrzenia na rzeczy takimi jakie one są jest refleksja, która będzie prawdziwa, szczera i ukierunkowana ku dobru rozumnemu.

Dlaczego rada "bądź sobą" jest głupia?

Niezliczoną ilość książek, artykułów i innych publikacji poświęcono osobowości człowieka. Na ten temat wypowiadają się antropologia filozoficzna, psychologia, pedagogika i inne nauki. Morze opinii analiz i wniosków jest tak rozległe, że bez trudu znajdziemy w nim zdania sprzeczne. Wydaje się, że wszystko już zostało powiedziane.

Dzisiaj zobaczyłem w serwisie "demotywatory" niezwykły, jak na tę stronę obrazek z komentarzem:






"Czy ty też już nie pamiętasz... która jest ta prawdziwa?"
 


Wiele postów poświęciłem już poznaniu człowieka. Nie pisałem jednak wprost o masce. Nie będę dublował Gombrowicza, ani zwolenników filozofii dramatu, czy dialogu. Chciałbym się zastanowić, tak jak to wpisałem w tytule, nad "byciem sobą". Otóż uważam, że tak postawiona wskazówka, którą  częstuje się młodych ludzi jest idiotyczna, jeśli jest podana bez komentarza. Z wymienionych przeze mnie płaszczyzn teoretycznych do świadomości domorosłych psychologów (tu ironia mi się rozlała), a w zasadzie psychologistów :) weszła płaszczyzna maski. Nawet w mini dramach, czy scenkach bardzo często pojawia się motyw zdjęcia maski jako wyzwolenie człowieka. Maska zrobiła niezwykłą karierę. Aż dziwne, że Coelho o tym nie pisał, i Rubik nie grał, a Panna Doda nie śpiewała.

Wiemy, że zachowanie człowieka jest zróżnicowane w zależności od kontekstu, inaczej do nauczyciela inaczej do babci, inaczej do małego dziecka i inaczej do rówieśników. To naturalne, że zmieniamy nasze podejście w zależności od rozmówcy, tak działa po prostu proces "dostosowania się". Tu przychodzą mi do głowy świetne skądinąd reklamy Castoramy:



Tak zastosowany proces dostosowania się, obecny w reklamie jest czymś zwyczajnym w społecznym funkcjonowaniu każdego człowieka, nie opowiadamy przecież tych samych dowcipów pani z dziekanatu i kumplowi przy piwie.

Dostosowanie się jest więc oznaką szacunku. Respektu dla rozmówcy albo osób, które przebywają w naszym towarzystwie. Zobaczmy teraz jakie skutki odnoszą rady typu:

  • bądź sobą
  • zdejmij maske
  • róbta co chceta ( to wbrew pozorom to samo, podmiot robi to co sam chce, a więc poprzez działania dokonuje ekspresji samego siebie, bez względu na sytuację towarzyską)
W wyniku ich zastosowania może nastąpić jedynie cofnięcie się w rozwoju. Zanik tego wszystkiego co wypracowała kultura relacji międzyludzkich.

Zapytamy więc czy istnieje możliwość, że rada "bądź sobą" ma sens?

Oczywiście, ale tylko wtedy jeżeli będzie ona dotyczyła wyzwolenia osobowości w formach, które będą niesprzeczne z szeroko pojętą kulturą.