Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

piątek, 31 lipca 2009

Szukam człowieka

Jakimś dziwnym zrządzeniem losu znalazłem się w Warszawie, nic nie mogłem poradzić na to, że owo miasto nieopodal Łodzi leży, nic też nie mogłem poradzić na to, że znajduje się tu najlepiej wyposażona biblioteka w kraju. Chcąc nie chcąc musiałem bywać tu i ówdzie.

To co widziałem przeraża. Miasto o uroku środkowoczeczeńskiego kołchozu, nie urągając Czeczenii. Faceci z kobiecymi twarzami poginający przez ulice z teczuszkami i w garniturkach o kilka rozmiarów za małych. Kobiety o spojrzeniu pustym i nieobecnym. Spoceni w kolejce podmiejskiej ludzie wilkiem na siebie patrzący. Ludzie, którzy przybywają za chlebem, luksusem i rozlicznymi możliwościami wynaturzenia własnego człowieczeństwa stają się uczestnikami wielkiego obozu pracy.

W tym wszystkim zastanawia fakt nowego podziału jaki dokonuje się na oczach współczesnej Polski. Społeczeństwo znów zaczyna dzielić się na klasy, lub jeżeli komuś termin ten zbyt złowrogo brzmi, na kasty. Przeróżni menedżerowie, przedstawiciele handlowi, zwykłe babcie sprzedające kwiatki w tunelu, przedstawiciele pracowników fizycznych i umysłowych... a wszystko przebiega nie według starych miar pozycji w firmie, inteligencji, wykształcenia czy inny dawnych mierników ale kryterium jest jedno, zasobność portfela i możliwości jego powiększenia.

Kasty czy też klasy wzajemnie się od siebie izolują. Będąc bowiem blisko siebie, zawsze stanie się bowiem tak, że jedna z nich doświadczy swojej "gorszości" względem innej. Zamyka się możliwości dialogu, ogrodzone osiedla ze strażnikami bronią dorobkiewiczów przed plebsem.

Takie pęknięcia w strukturze społecznej zarysowują się z całą mocą w najgłębszych warstwach zbiorowej świadomości. Odciskają swoje piętno nawet na kulturze.

Mała teoretyczna symulacja. Wyobraźmy sobie dobrą restaurację, kelnerka ma problemy z kasą fiskalną i stara się ją podnieść aby usunąć usterkę. Żaden z szacownych klientów jej nie pomoże, ponieważ nie wypada wstać od stołu dzielonego z kontrahentami. Jakby to wyglądało na wsi gdzie mieszkają chamy i prostaki? Daje głowę, że większość klientów wiejskiej oberży pospieszyłoby panience z pomocą.

Niedługo znów ktoś będzie musiał wyruszyć na ulice wielkiego miasta ze świecą krzycząc dotkliwie "SZUKAM CZŁOWIEKA"

wtorek, 21 lipca 2009

Pieniądze


Jak na moje słabe rozeznanie w filozofii ekonomii, to pieniądze zostały wymyślone po to aby władza znalazła się w ręku cwańszych i sprytniejszych a nie silniejszych. Obrazek, oczywiście z Demotywatorów.

Behind blue eyes





No one knows what it's like
To be the bad man
To be the sad man
Behind blue eyes
And no one knows
What it's like to be hated
To be fated to telling only lies

[Chorus:]
But my dreams they aren't as empty
As my conscience seems to be
I have hours, only lonely
My love is vengeance
That's never free

No one knows what its like
To feel these feelings
Like i do, and i blame you!
No one bites back as hard
On their anger
None of my pain and woe
Can show through

[Chorus]

Discover l.i.m.p. say it [x4]
No one knows what its like
To be mistreated, to be defeated
Behind blue eyes
No one knows how to say
That they're sorry and don't worry
I'm not telling lies

[Chorus]

No one knows what its like
To be the bad man, to be the sad man
Behind blue eyes.

Prawda, dobro i piękno

Podane w tytule wartości filozofia średniowieczna wyodrębnia jako tzw. transcendentalia. Nazwa Pochodzi od łacińskiego transcendere czyli przekraczać. Słowa, o których dziś mówię, dotyczą każdej rzeczy, każdej osoby i wszystkiego co istnieje.

Człowiek również opisywany jest tymi wartościami. Prawda przyporządkowana jest rozumowi, dobro woli a piękno ciału. Można potraktować to jak etapy, albo wskazanie na możliwość klasyfikacji osobowości. Zwykle dobro i piękno wiodą prym. Bardzo rzadko spotyka się ludzi przywiązanych do prawdy.

Współczesny świat unika prawdy, ludzie nie chcą znać prawdy o sobie, jak i o swoim życiu, o relacjach z innymi i relacjach do samych siebie. Epoka, w której, żyjemy w swoich filozoficznych kontekstach zakłada, że nie istnieje jedna obiektywna prawda, której nie da się uczynić względną. Niestety nawet takiej zubożonej i pływającej prawdy nikt nie chce.

Jak się domyślamy prawdzie przyporządkowane jest poznanie i jego rzetelność i trafność, dalej w szeregu idzie komunikatywność danej prawdy. Co to za prawda, której nie da się zakomunikować? Żadna. Kolejnym krokiem jest możliwość dokonania weryfikacji poznanej prawdy.

To wszytko o czym pisze ma wielkie zastosowanie w myśleniu o osobie i człowieku, a prawda dobro i piękno stają się najbardziej doniosłymi kryteriami poznania i oceny.

sobota, 18 lipca 2009

Słowa kontra czyny, na tle smutku prawdziwego poznania człowieka

Wielokrotnie na tym blogu zachęcałem do rozmów dotyczących istotnych i fundamentalnych spraw. Takie rozmowy zbliżają i umożliwiają poznanie. Dzięki nim, sami możemy mówić o sobie i poznawać poglądy kogoś bliskiego.

Mówienie, o hierarchii wartości, o tym jak rozumie się miłość, przyjaźń pozwala na uporządkowanie swoich myśli, aby coś wypowiedzieć potrzeba się najpierw zastanowić. Myśl, czy odczuwanie jest czymś innym niż słowo, a tłumaczenie myśli na słowa jest procesem który umożliwia poznanie własnych myśli.

Tutaj dochodzimy do paradoksu. Każdy zaobserwował pewnie sytuacje w której czyny świadczą przeciw słowom i odwrotnie. Można wiele powiedzieć, dokonywać skomplikowanych przemyśleń, tłumaczyć sobie relacje i dokonywać zapewnień. Czyny jednak zdają się wyrażać inną prawdę.

Bardzo łatwo tutaj dokonać pochopnej diagnozy w myśl której odkrywamy nieszczerość i fałsz. Bardzo często tak jest, być może warto jednak zastanowić się czy na pewno mamy rację. Istnieje kilka powodów dla których nie ma zgodności miedzy słowami i czynami.

  • Dobre intencje, słaba wola. Można mieć dobre plany i zamierzenia, później jednak nie starcza siły woli na ich realizację.
  • Ucieczka w bawienie się psychologię. W takich bliskich rozmowach można stworzyć cały teoretyczny system, który jak się wydaje rozmówcom warunkuje relację. Popada się w taką właśnie paranoje kiedy system wydaje się nie być sprzeczny i wszystko się zgadza, uznajemy go za prawdę, kiedy praktyka przynosi coś innego, nie sprawdzamy systemu... wtedy jest tylko dezorientacja.
  • Emocje, które przytłaczają rozum. Mówienie i komunikowanie o stanie swojego wnętrza jest bardzo podatne na emocje. Można powiedzieć dwie zupełnie sprzeczne rzeczy o sobie pod wpływem zróżnicowanych emocji. Kiedy one wygasają lub zmieniają się, zaczynamy mówić i myśleć coś innego, czyny zatem stają po stronie nowego poglądu.
  • Pragnienie uzgodnienia wszystkiego na poziomie intelektu. Czasem to pragnienie jest tak silne i tak bardzo chce się zawrzeć więź, że totalnie pomija się rzeczywistość i naturę, właśnie wtedy ona dochodzi do głosu a jej językiem stają się czyny.

Pewnie można tę listę poszerzać i udoskonalać. Najważniejsze jest jednak to, żeby umieć dostrzec powód niezgodności słów i czynów, wtedy każda relacja może stać się bardziej prawdziwa, czasem oznacza to jej zerwanie a czasem pogłębienie.

środa, 15 lipca 2009

Anegdota z metaforą

Jak zwykle w takich wypadkach kluczyk podaje :)

Ecclesia, jest w łacinie słowem rodzaju, żeńskiego, to jest właśnie... no sprawdźcie sobie :)
Bardzo często występuje na obrazach w formie kobiety, nad której głową gołębica.
A dzisiaj, to bohaterka anegdotki :)

Przedszkolanka przechadzała się po sali obserwując rysujące dzieci. Od czasu do czasu zaglądała, jak idzie praca. Podeszła do dziewczynki, która w skupieniu coś rysowała. Przedszkolanka spytała ją, co rysuje.
- Rysuję Boga - odpowiedziała dziewczynka.
- Ale przecież nikt nie wie, jak Bóg wygląda - powiedziała zaskoczona przedszkolanka.
Dziewczynka mruknęła, nie przerywając rysowania:
- Za chwilę będą wiedzieli.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Wolność

Dzisiaj temat niemalże ściśle filozoficzny, mam jednak nadzieję, że uda mi się napisać co nieco bez używania wzniosłego języka. Tym samym chciałbym pokazać, że najważniejsze w rozważaniu o wolności jest zrozumienie jej ograniczeń.

Wydaje się mocno paradoksalne, nieprawdaż? Bo jakże to definiować wolność przez ograniczenia? Dokładnie tak samo jak definicje geometrycznych figur zamkniętych. Dla przykładu definicja okręgu, mówi, że jest to zbiór punktów oddalonych jednakowo od środka. Podobna będzie definicja koła, z tym że będzie to zbiór punktów położonych w odległości równej lub mniejszej długości promienia.

Tak samo mówimy o wolności. Nie możemy przecież znaleźć się nagle w miejscu oddalonym o 300 kilometrów od miejsca w którym jesteśmy. Nie pozwalają na to bariery fizyczne. Inne ograniczenia to ograniczenia natury psychicznej. Takim ograniczeniem są wszelkie naturalne "zabezpieczenia" przed śmiercią, dlatego człowiek, który nie przeżywa żadnych zaburzeń nie ma myśli samobójczych. Ograniczenia natury społecznej są też bardzo wyraźne, stanowią przestrzeń tego wszystkiego na co nie zezwala prawo. Nie mordujemy przecież kelnera kiedy zupa jest za zimna albo kieliszek niezbyt czysty.

We relacji, o czym już pisałem istnieją dwie tendencje. Jedna to zawężanie wolności, druga poszerzanie jej zakresu. W zależności od rodzaju relacji, któraś z nich staje się tendencją dominującą. Można to rozpisywać szczegółowo.

Po bardzo ogólnym wprowadzeniu do problematyki wolności chciałbym zapytać, w jaki sposób szanowni czytelnicy odkrywanie ograniczenia własnej wolności ?

W klubie przy pianinie :)

To na prawdę tak wygląda :)


środa, 8 lipca 2009

Sztuka komercji vs komercja sztuki

Po open'erze, po wszystkich festiwalach, typu Opole, po Eurowizji i innych atrakcjach mamy w głowie obraz tego, co dzieje się w świecie muzyki masowej. Znamy najnowsze trendy, patrzymy sobie na wyścig Dody z Feelem, obserwujemy Pana Wodeckiego i Marylę Rodowicz za każdą potrzebą reanimowanych aby swoim obliczem opromieniali tęskniące za rozumem oczka spragnionej igrzysk publiczności.

Na formację muzyczną nie można patrzeć jednostronnie, patrzymy jakie zmiany przeszło np. TLove. Bez wahania mogę powiedzieć, że stali się zaprzeczeniem swoich ideałów. Od czasu kiedy przegrywało się ich kasety, do czasu "Chłopaki nie płaczą", zespół zmienił tożsamość i docelową grupę słuchaczy.

W myśleniu o postawach zespołów widzimy dwie skrajności. Muzyka skrajnie komercyjna, płaska plastikowa, nastawiona na masę i wyniki sprzedażowe. Celem takiej muzyki jest "sprzedać się". Druga opcja jest opatrzona innym celem. Muzyka staje się oto medium przenoszącym emocje, treści, a jej przekaz oddziaływuje na odbiorców. Celem takiej muzyki jest uczestniczenie w zadaniach i funkcjach sztuki.

Oczywiście dyskurs publiczy miesza wszystkie kategorie, Doda jest artystką, a Zimmerman tylko pianistą. Nie ma już różnicy między muzykiem a muzykantem, grającym a grajkiem, aktorem a błaznem. Tak oto Rubik staje się w oczach telewidzów => (tak.... to obelga...) artystą kompozytorem muzyki poważnej, a Rafał Blechacz pianista który wygrał gdzieś tam konkurs, ale w telewizji i w prasie brukowej go "ni ma" to nic nie warty jest pewnie.

Dochodzimy do paradoksu, że muzyka spełniająca funkcje sztuki się nie może ich realizować, ponieważ nie ma na nią popytu, a muzyka spełniająca funkcje destrukcji gustów i estetyki społeczeństwa jest dystrubuowana ze zwielokrotnianą siłą.

wtorek, 7 lipca 2009

Tam skarb Twój, gdzie rozum Twój


Kiedy ostatnio rozmawiałaś lub rozmawiałeś o czymś na prawdę istotnym i poważnym ze swoimi bliskimi?

W większości przypadków odpowiedzi będą rozpięte pomiędzy bardzo dawno a nigdy. To niezwykle smutne. Zwykle nasza codzienna komunikacja ogranicza się do spraw organizacyjnych lub ustaleń o charakterze logistycznym, typu gdzie kto będzie, co na obiad lub co było w telewizji. W ten sposób ograniczamy używanie naszych rozumów do funkcji jedynie praktycznych.

Człowiek jest wyjątkowy nie tyle przez to, że korzystając z telefonu komórkowego może porozumieć się w sprawie eksportu ćwikły buraczanej, ale przez to, że jego rozum przystosowany jest do komunikacji, której treścią stają się autonomiczne i niezależne myśli dotyczące fundamentalnych elementów rzeczywistości.

Jeżeli teraz się buntujesz droga czytelniczko i czytelniku i sądzisz, że problem naświetlony w tym poście nie dotyczy Ciebie ale raczej wszystkich innych odpowiedz sobie na kilka pytań:

  • udało Ci się kiedyś zapytać kogoś bliskiego na czym polegają relacje które was łączą?
  • być może kiedyś byłeś w stanie powiedzieć dlaczego ważne jest bycie w relacji z kimś?
  • patrząc wspólnie na dzieło sztuki, możliwa była wymiana poglądów na temat indywidualnych wrażliwości?
  • rozmawiałaś lub rozmawiałeś na temat hierarchii wartości, swojej i ukochanej osoby?
  • wiesz co dla bliskich jest najważniejsze?

Wiele innych pytań nasuwa mi się na myśl.

Święta księga powiada "Błogosławieni ubodzy w duchu"(Beati pauperes spiritu). Bardzo łatwo przyjąć ten tekst dosłownie i płytko. Intelekt nie jest zaprzeniem miłości a rozum zaprzeczeniem wiary (ukłon w stronę katolickiego dżihadu wypowiedzianego teorii krytycznej zastosowanej w religii). Ubodzy to tacy , którzy nie komplikują, nie stereotypizują i nie wprowadzają w swoje poznanie utartych schematów. Ubodzy to Ci którzy jasną i prostą myślą sięgają sedna. Taka myśl jest możliwa do przekazania innym, taka myśl staje się ciałem (Et Verbum Caro factum est).
Słowo stanie się ciałem, jeżeli będzie miało treść, wewnętrzną wagę i związek z myślą. Amen.

niedziela, 5 lipca 2009

Teologia cnót :)

Niedzielny chillout :)

Kilka taktów optymizmu



Across the water across the deep blue ocean
Under the open sky oh my, baby I'm trying
Yeah I hear you in my dreams
I hear your whisper across the sea
I keep you with me in my heart
You make it easier when life gets hard

I'm lucky I'm in love with my best friend
Lucky to have been where I have been
Lucky to be coming home again
Oooohhhhoohhhhohhooohhooohhooohoooh

They don't know how long it takes
Waiting for a love like this
Every time we say goodbye
I wish we had one more kiss
I wait for you I promise you, I will

I'm lucky I'm in love with my best friend
Lucky to have been where I have been
Lucky to be coming home again
I'm lucky we're in love every way
Lucky to have stayed where we have stayed
Lucky to be coming home someday

And so I'm sailing through the sea
To an island where we'll meet
You'll hear the music, fell the air
I put a flower in your hair
And though the breeze is through trees ???
Move so pretty you're all I see
Let the world keep spinning round
You hold me right here right now

I'm lucky I'm in love with my best friend
Lucky to have been where I have been
Lucky to be coming home again
I'm lucky we're in love every way
Lucky to have stayed where we have stayed
Lucky to be coming home someday

Ooohh ooooh oooh oooh ooh ooh ooh ooh
Ooooh ooooh oooh oooh ooh ooh ooh ooh

sobota, 4 lipca 2009

Non omnis moriar ;)

Turysta zwiedza izraelskie miasteczko i napotyka pomnik, na którym małymi literkami jest napisane:
"POMNIK NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA"
A poniżej dużą czcionką:
"TU SPOCZYWA SAMUEL ROTTENBERG"
Zdziwiony pyta lokalnego rabina:
- Dlaczego na pomniku jest napisane, że to jest pomnik nieznanego żołnierza, skoro wszyscy wiedzą, że nim był niejaki Samuel Rottenberg?
- Widzisz przyjacielu... jako żołnierz Samuel faktycznie nie był zbyt znany i nie zapisał się w historii... natomiast jako miejscowy lichwiarz.... uhuhhhhuuu... tu miał wiele do powiedzenia!


- Puk..puk..

- Kto tam?

- Twoja śmierć!

- A idź w ch*j !!!

- No to piszemy: "Rak prostaty..."

czwartek, 2 lipca 2009

Homoseksualizm

Po raz pierwszy nie chcę wywołać kontrowersji tematem, który podejmuje, to zbyt delikatne kwestie na szermierkę erudycja i erystyką. Chciałbym pokazać mój sposób patrzenia na wszystko co związane z tematem. Pomyślałem sobie, że najpierw pokaże możliwe poglądy na źródła homoseksualizmu, później postaram się pokazać temat w kontekście społecznym.

Homoseksualizm rozumiem jako inklinacje psychiczne i fizyczne do osób tej samej płci biologicznej wykluczające inklinacje w kierunku płci przeciwnej. Wiele można z tą definicją dyskutować, wolałbym się jednak nie rozdrabniać i założyć, że zostanie przyjęta przez czytelników.

Źródła, tym samym klasyfikacja są różnie określane. Wydaje mi się, że nie można wyjść poza ogólny podział:
  1. wrodzony, ten który w sposób biologiczny determinuje człowieka już w fazie prenatalnej
  2. nabyty w okresie adolescencji, sytuacja rodzinna, doświadczenia tego okresu
  3. niewyżycie, to grupa, która nie istniałaby sama w sobie, uaktualnia jednak dwie pierwsze
Obserwujemy wielką dyskusję, w której główne pytanie brzmi: Czy homoseksualizm to dewiacja czy alternatywna orientacja?

Nie będę zajmował stanowiska, być może komentatorzy powiedzą co myślą na ten temat, do czego zachęcam.

Chciałbym jednak poruszyć jedną istotną jak mi się zdaje kwestie. W naszej kulturze spotkanie z człowiekiem homoseksualnym to spotkanie z "innym". Wobec tego spotkania, zachowania bywają różne od lęku, poczucia odrazy, poprzez obojętność aż do fascynacji. Te wszystkie emocje stanowią tkankę społecznych relacji tego kontekstu. Osobiście mam duży problem kiedy widze gejów emanujących do siebie czułością... no jakoś nie umiem na to patrzeć bez poczucia odrazy, lesbijki na tomiast nie robią na mnie żadnego wrażenia, to pewnie symptomatyczne i zwykle chyba łatwiej być neutralnym dla przeciwnej płci.

Odrażają mnie natomiast zawsze publiczne wystąpienia homoseksualistów rodzaju Biedronia, czy innych aktywistów. Prowadzą oni działalność finansowaną przez wielkie korporacje i Europejski Związek Socjalistyczny - UE (tu ukłon w stronę Lucjana). Działalność taka, przypomina sekciarskie metody nacisku, lobbowanie jest bezczelne i oparte na fałszowaniu prawdy. Metoda działania tych organizacji urąga normalnemu rozumowi, a ich retoryka uwłacza intelektowi. Rozkręcana teraz paranoja dyskryminacji i oskarżeń o nietolerancje ma coraz większy zasięg. Pytanie tylko jak w to wszystko wpisuje się działalność na rzecz zwykłych ludzi, którzy odkrywają w sobie homoseksualizm i nie są prezesami banku objętymi opieką organizacji lesbijskich (tak... panie przodem) czy gejowskich. Jak dla mnie jedna wielka ściema.

Smutek myśli

Niedawno przeczytałem, że sztuka jest niczym innym jak dobrze przeżytym smutkiem. Chciałbym zaprosić dzisiaj do wysłuchania passacaglii J. S. Bacha.

To utwór, z którym nie mogę się rozstać, kilka lat temu słysząc go pierwszy raz przeżyłem doświadczenie podobne do szoku jakiego doznaje człowiek, który odnajduje zrozumienie siebie w innym człowieku.

Początkowa linia basu staje się tematem całości, struktura się rozwarstwia, nabiera barw i kolorów, rośnie, staje się dostojna i poważna.

Kiedy ktoś pyta kim jestem, albo jaki jestem, często odsyłam do tego utworu, to ja w dźwięku.