Harcerze wystawili krzyż przed Pałacem Prezydenckim pod wpływem tragicznych wydarzeń w Smoleńsku. Tutaj mamy początek całego zamieszania. Rozpoczął się festiwal zawłaszczania symbolu. Strona prawicowa uznała, ze ów krzyż jest znakiem pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych, którzy zginęli. Dodatkowo do dyskursu włączone zostały pojęcia takie jak patriotyzm, wiara i walka z komuną. Lewica uznała krzyż słowami posłanki prof. UG Senyszyn za samowolkę budowlaną inicjując proces deprecjonowania znaczenia sytuacji.
Do tego wszystkiego włączył się browar, producent "Zimnego Lecha", który ustawił swój plakat reklamowy przed kryptą wawelską. No cóż... lepszy zimny niż ciepły.
Doszliśmy więc do takich paradoksów:
- Księża uczestniczą w usuwaniu symbolu ich własnej religii
- Ludzie broniący krzyża z różańcem w dłoni występują przeciw kapłanom własnej religii
- Hierarchia kościoła umywa ręce
- Kancelaria Prezydenta podejmując decyzję o wstrzymaniu przeniesienia krzyża argumentuje ochroną duchownych
- Rząd dałby się pokroić za uroczystość religijną, jaką bez wątpienia było przeniesienie krzyża
- Prezydent, który podjął decyzje związane z organizacją uroczystości nabrał wody w usta i nie wypowiedział się na temat kontrowersyjnej uroczystości
www.komorniki.com
OdpowiedzUsuńOsobiście postrzegam to jako dobrą rewizję wyniku ostatnich wyborów. Polska jest niemal równo podzielona ideologicznie, niestety obraz władz tego podziału nie odzwierciedla.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście sprawa jest bardzo zagmatwana i żenująca, a główym powodem jest nieposzanowanie i niezrozumienie zasad własności. Otóż sam krzyż jako przedmiot jest własnością harcerzy, którzy niestety postawili go w miejscu, które nie ma obecnie prawowitego właściciela (nie jest nim oczywiście żaden z przedstawicieli okupującego nas państwa). Najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby zabranie krzyża przez tych, co go postawili i ustawienie w miejscu należącym do kogoś, kto tego chce i dla którego krzyż jest znakiem zbawienia . Wszelkie inne postronne osoby mogą tutaj co najwyżej sprawę komentować, natomiast nie mają prawa od nikogo się niczego domagać. Ani oczywiście wdzierać się na czyjś teren z protestami. A na plac przed pałacem prezydenckim się wdzierają, bo tenże nie ma właściciela...
OdpowiedzUsuńLucjan
Szkoda że VAT-u nie da się zasłonić własną piersią.
OdpowiedzUsuńCzyli kiedy pojawia się upragniona anarchia uciekamy się do regulacji prawnych ? sprytne...
OdpowiedzUsuńMoże użyjemy starej zasady: "Cuius regio, eius religio" ?
OdpowiedzUsuń