Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

środa, 25 lutego 2009

Terroryzm w chrześcijaństwie?

Witam wszystkich, zapewne zauważyliście, że ostatnie dwa tygodnie były czasem w którym nic nowego i ciekawego na blogu się nie pojawiało. Mam nadzieję, że nie straciłem czytelników. Chwilowo miałem głowę zajętą bieganiem po warszawskich i lubelskich bibliotekach. Wyjazd okazał się niezwykle owocny. Teraz już wróciłem do normalnego trybu zajęć, pora więc na poważny temat.

Zawężając stopniowo zakres, będę pisał dziś o religii i wychowaniu. Konkretniej rzecz biorąc chciałbym podjąć temat przemocy, która bardzo często towarzyszy kształtowaniu się postaw religijnych i jeszcze częściej stosowana jest przez wychowawców tak długo jak to możliwe.

Nie chcąc wprowadzać kategorii przemocy symbolicznej oraz innych uściśleń koniecznych, gdyby ów tekst miał ambicje być naukowym, chciałbym (jak zwykle :) po swojemu zdefiniować przemoc. Otóż przemoc jest aktem wymuszenia na kimś pożądanego przez stosującego przemoc zachowania. Towarzyszą jej argumenty siłowe, emocjonalne, szantaż, przekupstwo i inne podobne metody.

Dla ilustracji:

1. Argumenty siłowe: Jestem Twoim rodzicem, dlatego powinieneś być posłuszny/na i iść do spowiedzi. Za nieposłuszeństwo zwykle dane dziecko dostawało klapsa.
2. Argumenty emocjonalne: Zobacz... bozi będzie przykro jak nie pójdziesz na nauki do bierzmowania.
3. Szantaż: Jak nie będziesz uczestniczył w lekcjach religii to nie dostaniesz kieszonkowego
4. Przekupstwo: Jeżeli zostaniesz ministrantem ksiądz pozwoli Ci pojechać z kolegami na obóz dla ministrantów.
5. Etc...

To wyżej to oczywiście ogromne i złośliwe uproszczenie. A teraz przejdźmy do ciekawszej rzeczy.

Człowiek głęboko religijny wierzy, że wiara jest dobrem. Dzięki niej (nie wchodząc w teologiczne spekulacje) człowiek może dołączyć do grona zbawionych. Każdy niewierzący na horyzoncie staje się człowiekiem godnym współczucia i litości ponieważ ryzykuje utratę najwyższego dobra, a więc życia wiecznego.

Cóż więc robić... trzeba go sprowadzić z manowców. Jeżeli jest to bliska rodzina czy przyjaźń, to nawet człowiek często zdobywa się na odwagę wyjścia poza "modlitwę o nawrócenie", wtedy rozpoczyna się czas działania.

Tutaj następują prawdziwie terrorystyczne akty desperacji i nieumiejętności. Ewangelizacja, kerygmat i inne formy głoszenia dobrej nowiny zostają skarykaturalizowane, środki użyte do nawrócenia równe arsenałowi rosyjskiej armii a fanatyzm przyprawi o dreszcze najbardziej radykalnego Taliba. A wszystko przez to, że chciało się dobrze. To postawy które stereotypowo przypisujemy babci, która dowiedziała się o studenckiej swawoli wnuczki czy wnuka, oczywiście mogą być obecne we wszystkich innych relacjach.

Gdzież więc poszanowanie wolności...

Myślę, że dość dobrze znam nauczanie Kościoła Rzymsko Katolickiego, niedostrzegalne są tam treści dotyczące szacunku dla wyboru i respektu wobec wolności bliźniego. Jeżeli się mylę proszę sprostować, podać źródła i odniesienia.

16 komentarzy:

  1. Nie znam zrodel Michale, ale mniemam ze milosc blizniego nie pozwala na wymuszanie na nim wiary, przynajmniej od czasu gdy pomarli wszyscy krzyzowcy, Jansenisci i inkwizytorzy ;). Dodam ze kwestie pedagogi Kosciola nie sa mi niestety w szczegolach znane. Zabarwie natomist wypowiedz przykladem: gdy moj kolega - watpiacy - otwarcie podwazyl wobec ksiedza nauki Kosciola Rzymsko Katolickiego uslyszal glos proroczej grozby(?): będziesz cierpiał. Wiec proceder, o ktorym mowisz faktycznie po dzis dzien ma swoich szlachetnych kontynuatorow.
    Od siebie dodam, ze bawi mnie nawet zaklad Pascala, nie wspominajac o calosci obrzedow Kosciola (sic!), bo czy doprawdy machanie rekami, myslenie i mowienie okreslonych slow moze dac nam zycie wieczne ? Pomijajac teatr. Zycie Wieczne - ktokolwiek rozumie chocby w znikomym stopniu tresc tych slow, prosze niech mi je wyjasni, wyobraznia plata mi figle wobec tego pojecia, a i jest ono sprzeczne z moim rozeznaniem rzeczywistosci. Byc moze jestem zbyt przywiazany do rozumu, ale skoro rozum pozwala mi na zycie tutaj, to jak moge go odrzucic na rzecz zycia wiecznego, sprzecznej wiary. Byc moze dlatego nalezy sila i strachem wymuszac wiare, ze wzgledu na jej sprzecznosc z rozumem.

    Martin

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S. Moj kolega jest rownie watpiacy jak Ja, ale nie Ja 'bede cierpial', lecz moj kolega tylko?

    OdpowiedzUsuń
  3. hmm.. ja nie jestem przekonany ze wiara jest sprzeczna z rozumem. kurcze... chyba nalezy odroznic to co proponuje Kosciol od tego co jest istotą i sensem nauki np Sw. Pawla. chociaz... kto to wie.

    Zaklad Pascala i inne dowody a wlasciwie argumenty dzis mogą tylko bawić.

    Co do zycia wiecznego i czasu.. polecam XI ksiege wyznan Augustyna. niezastapiony tekst o czasie i teori czasu w sredniowieczu. Ale to tak na marginesie:) na pewno znasz ten tekst.

    Ciekaw jestem innych opinii... zwlaszcza tych oburzonych i contra :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do wniosku niemal z Tertuliana o pozarozumnosci wiary doszedłem własnie przez pojęcie zycia wiecznego, zwazywszy paradoksy nieskończoności.
    Także subiektywistyczna niejako teoria czasu Augustyna nie pomogła mi ich przezwyciężyć.
    Skoro nasze myslenie o wiecznosci jest problematyczne, mozmey uciec sie do wielu innych wyjasc, chocby uznajac wiare za warunek rozumienia, lecz z punktu widzenia pedagogii byloby to petitio principii. Wypada nam tylko odzegnac sie od rozumu, ktory 'znajduje srodki obrony przeciwko wierze'.
    Swoja droga, dodam jeszcze jeden przyklad, kiedy kolezanka powiedziala pewnemu obroncy Wiary, ze dowody św. Tomasza jej nie przekonuja, ten nazwął ja głupią.
    Martin

    OdpowiedzUsuń
  5. "Być może dlatego należy siłą i strachem wymuszać wiarę, ze względu na jej sprzeczność z rozumem."

    Nie podlega chyba wątpliwości fakt, iż w Polsce, jako kraju postkomunistycznego, sekularyzacja życia nastąpi o te -naście lat później, aniżeli miało to miejsce na Zachodzie. Dlaczego tak się stało? Ponieważ komuszki na wszelkie (czyt. siłowe) sposoby niszczyli kościół. Tak więc oni (zgodnie z chemiczną regułą przekory Le Chateliera:P) uratowali wiarę w Polsce.

    Strach i Przemoc zatem wspomogły wiarę. A że cel zastosowania przemocy był inny? Cóż, to tylko szczegóły.

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm... nie rozumiem, bylo o hipokryzji w pedagogice Kosciola, a teraz nagle o wzroscie religijnosci wsrod represjonowanych przez Czerwonych. Ten dyskurs, podobnie jak Historia rządzi się prawami chemii :P
    Martin

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja po prostu myślę, że do terroryzmu we wierze MOŻE dojść wtedy, kiedy społeczeństwo jest pełne szczęścia i radości- odwraca się od Boga, toteż kościół zaczyna stosować przysłowiowy terroryzm. I odnosi skutek odwrotny od zamierzonego.

    Kiedy jednak dzieję się źle, zaczyna działać zasada "jak trwoga to do Boga". Ludzie, np po zwolnieniu z pracy, zaczynają myśleć w taki sposób: "Panie Boże, przepraszam za... Rozumiem swoją winę, dlatego proszę daj mi możliwość utrzymania rodziny..." A jak powszechnie wiadomo, "wiara dodaję skrzydeł", zatem gdy już wszystko się wyprostuję, zaczynamy zapominać o Bogu. I koło zrobiło pełny obrót.

    Marek

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedza nie zaprzecza istnieniu Boga ale przybliża Go a zatem wspomaga wiarę. Skoro tak, to wierzę, że Bóg przygotował dla ludzi coś wspaniałego-raj do którego wszyscy zmierzamy niezależnie od tego czy mieści to się w naszej wyobraźni czy nie, czy rozumiemy istotę następnego życia czy też nie. kl.

    OdpowiedzUsuń
  9. do kl... Amen :) a tak na poważnie. Co rozumiesz przez wiedzę? bo ja jestem Ci w stanie udowodnić, że zgłębianie niektórych części filozofii może Cie bardzo skutecznie od Boga oddalić. Poza tym skoro nasza wiedza o świecie może być jedynie cząstkowa, a tak jest według antropologii teologicznej to taka wiedza do Boga tez nie koniecznie przybliża. tak jak otworzenie jednego zamka w szafce zamknietej na 4 zamki nie czyni jej bardziej otwartą.

    Pełna wiedza jest nie możliwa do osiągnięcia a więc skazani na wiedzę cząstkową która może, choć nie musi oddalić od Boga może lepiej nie ryzykujmy.. bo jeszcze poznamy coś co odarte z kontekstu osadzne w naszej niewiedzy sprawi ze staniemy sie co najmniej agnostykami?

    OdpowiedzUsuń
  10. Marku... wybacz ze tak paternalistycznie :) probujesz obejsc sendo sprawy retoryką pisząc o czymś innym. do rzeczy.

    Slyszalem nie dawno taki oto dialog ze starszym czlowiekiem:

    - ale dziś ladna pogoda, slonce swieci...
    - kto przyjechał ??!!

    :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekaw jestem dlaczego dyskusja dotyczy nieposzanowania wolności człowieka przez katolicyzm? Wszystkie fałszywe religie oraz główne świeckie nurty myślowe są sto razy mniej tolerancyjne i dążą najczęściej do totalitaryzmu. Cała prawdziwa myśl wolnościowa jest ugruntowana w katolicyźmie! Oczywiście przez dwa tysiące lat niektórzy jego wyznawcy popełniali błędy, ale po prostu są grzesznymi ludźmi...

    Lucjan

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z diagnoza Lucjana, odpowiadając jednak na pytanie... Żyjemy w kraju gdzie króluje katolicyzm o nim zatem rozmawiamy. Średnio mnie interesuje poszanowanie wolności religijnej w Gabonie ;)

    Poza tym w ostatniej części postu zauważam po prostu braki w równowadze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Michale, sam mówisz, że pełna wiedza jest niemożliwa do osiągnięcia ale zauważ, że pełna (silna) wiara tak i to bez pomocy wiedzy. Moim skromnym zdaniem, silnej wiary nic nie jest w stanie zburzyć. Nie jestem agnostykiem ale też nie potrzebne są dla mnie dowody na istnienie Boga przyjmuję ten fakt za oczywisty, bo taka jest moja wiara.kl.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy to nie Kierkekaard powiedział, że tam gdzie rozum natrafia na paradoks tam rodzi się wiara? Może to z tego wynika tak wiele nieporozumień. Próba uzasadniania wiary zdaje się być strzelaniem sobie samobója - jeśli uzasadnimy coś rozumowo to nie potrzebna jest już wiara. Wierzymy w coś czego nie rozumiemy.

    Gdy zatem dochodzi do rozmowy gdy jedna osoba oczekuje rozumowych argumentów, a druga nie jest w stanie tych argumentów przedstawić (bo np. wierzy, że takie nie są potrzebne) rodzi się agresja.

    Nie każdy "potrafi" wierzyć. Ale w całym zamieszaniu najważniejsze jest żeby nam się mimo wszystko dobrze razem żyło. Nie ważne czy jesteś chrześcijaninem, czy muzułmaninem, czy ateistą - każdy chce by żyło nam się razem lepiej.

    W związku z tym potrzebna jest jakaś wspólna płaszczyzna - inaczej się nie dogadamy :) Kotarbiński mówił o "etyce niezależnej", rozumowej moralności. Z resztą każdy z wierzących mimo woli próbuje "uzasadniać rozumowo" prawdy wiary w które ciężko mu wierzyć... to naturalna, ludzka skłonność.

    Moim zdaniem wiara pomaga w życiu łatwiej stawać się coraz lepszym człowiekiem. Nie oznacza to, że bez wiary nie da się tego osiągnąć. Ale może jest po prostu trudniej? Żeby ocenić trzeba by było być jednocześnie wierzącym i niewierzącym :)

    Sztuką jest wiarę w człowieku rozbudzić, a nie wepchnąć w gębę. To jest niesamowicie trudne i nie ma się do dziwić, że nie każdy to potrafi. I to też trzeba zrozumieć. Bo agresja jednak rodzi agresję.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie zgadzam sie i stanowczo protestuje. Przykłuje sie do bloga i oflaguje w ramach mojej akcji protestacyjnej.

    Witam na blogu mojego przedmówce :)

    Dowody o ktorych mowisz (5 dróg, dowod z przygodnosci i inne) to dowody potwierdzające prawdziwość zdania "Bóg istnieje". Nic wiecej, nie mowia jaki jest, nie odnosza sie do trojcy czy innych rzeczy ktore w teologii sa dogmatami. Nawet jezeli przedstawisz dowod ateiscie i on go zrozumie, nici z jego wiary, bo te dowody nie sa dowodami prawdziwosci Objawienia tylko stanowia logiczne uzasadnienie proawdziwosci zdania "bog jest".

    Nie tworza wiec zadnych konfliktow.

    Pisałem o dowodach, to duze uproszczenie, wiekszosc z nich ma co najwyzej status argumentu.

    Zgadzam sie z ostatnim akapitem :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach wyszedłem trochę na człeka niekulturalnego bo się nie przywitałem. Nadrabiam zatem i witam serdecznie. Ręki podać nie jestem w stanie bo jesteś przykłuty i oflagowany :)

    Nie mówiłem o 5 drogach, a już na pewno dowodzie z przygodności - może chodziło o Martina? Zgadzam się z tym, że takie argumenty stanowią jedynie uzasadnienie istnienia Boga i nie mówią nic o dogmatach. Mimo tego konflikt dla mnie wciąż pozostaje. Konflikt komunikacyjny.

    Nie krytykuję rozumowego uzasadniania wiary. Chodzi mi o to, że to jest za mało aby coś zmienić. Oczywiście mogę się mylić ale wydaje mi się, że współczesnym apostołom (jak wspomniana przez Ciebie babcia) nie udaje się dotrzeć do odbiorców (np. wnuków) ani w rozumowy, ani agresywny sposób. Odbiorca oczekuje uzasadnienia, a nadawca nadaje jakby na innych falach. Brakuje wspólnej płaszczyzny. Często jest tak, że ewangelizujący chciałby aby ewangelizowany zrozumiał coś "już", "teraz". A jak widać tak się nie da. I konflikt pozostaje. Problem w tym, że wiara to nie jest kwestia jednej rozmowy, która wszystko wyjaśni. Trzeba cierpliwości i czasu oraz indywidualnego podejścia.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń