Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

wtorek, 15 września 2009

Stoicyzm, sen uczuć

Powakacyjna reaktywacja wszystkich sfer życia, dotyczy również bloga, witam więc wszystkich czytelników. Trochę podglądam aktywność i widzę, że filmy z youtube nie cieszą się popularnością, tym bardziej zachęcam do ich przejrzenia.

Do rzeczy zatem

"Jeżeli zabijesz moje demony, mogą zginąć także moje anioły."
Oto cytat, który będzie nam dziś przewodnikiem. Jakiś czas temu rozmawiałem mądrym człowiekiem, dowiedziałem się, że tak na prawdę w życiu najważniejsza jest stabilizacja i wyciszenie emocji, innymi słowy spokój. Przychodzi czas, kiedy nie ma już siły na zmaganie się z wewnętrznymi szarpaninami. Zwróćcie uwagę, szanowni czytelnicy, że do takiego stanu zmierzają wszystkie wysiłki codziennego życia, zapracować na dom samochód, założyć rodzinę. W ten sposób osiągamy stałość, stateczność. Taki stan ogranicza wolność, przywiązujemy się bowiem do konkretnego miejsca, ludzi osiągamy stałe przyzwyczajenia.

Podobnie dzieje się z życiem wewnętrznym... nieustannie dążymy do samodoskonalenia się, chrześcijanie powiedzieliby "nawrócenia". Kształtujemy naszą osobowość tak aby stawała się ona podobna do jakiegoś ideału dobra. Zwalczamy zło w nas, pociąg do alkoholu, nałogi, chęć do zdrady czy inne rzeczy, które stanowią treść zdania "nic co ludzkie nie jest mi obce".

Wraz z wymienionymi "wadami" giną jednak wszystkie pozytywne i dobre porywy. Przestajemy się emocjonować dobrem, kiedy staramy się przeprowadzić z kimś rozmowę dobrą i szczerą, taką która pomaga, nie ma już dawnych wypieków na twarzy. Znika entuzjazm...

Dobre i złe namiętności zgromadzone są wokół punku zero na osi dążeń. Niwelując złe, zacieśniamy zakres dobrych.

Zdając sobie sprawę z kontrowersyjności tego posta, niniejszym jak za dawnych przedwakacyjnych czasów otwieram dyskusje :)

6 komentarzy:

  1. Michale
    demonów to tak naprawdę nigdy do końca nie zabijesz a i anioły nie wszystkie zginą. Młodość rządzi się swoimi prawami i wszystko widzi w intensywnych barwach, często kontrastowych. Życie później to koryguje i widzi się otaczającą rzeczywistość inaczej. To wcale nie znaczy, że gorzej.
    Z biegiem czasu młodość minie, atrakcyjność minie, sprawność fizyczna będzie coraz bardziej ograniczona, seks będzie miał inny wymiar - ale to wszystko będzie, będzie nieco inne ale to nie znaczy, że gorsze.
    Doświadczenie życiowe nie ustrzeże nikogo przed kolejnymi błędami ale też nie wyeliminuje radości z życia.I smutki i radości nadal bardzo się przeżywa, może nawet bardziej intensywnie, ale na pewno bardziej skrycie.
    Nie zgadzam się z Tobą, że niwelując zło w życiu ograniczamy dobro. Tu sądzę jest inna zależność.Ograniczając zło, rozszerza się dobro.

    PS
    Ponawiam moją prośbę. kl.

    OdpowiedzUsuń
  2. A sie nie zgadzam z niezgadzaniem się ze mną :)

    kilka kroków...

    1. zlo rozumiane jest jako brak, tego dobra ktore się nalezy. dla przykladu: czlowiek bez oka, stół bez nogi, samochód bez kierownicy.
    2. takie samo zlo odnosi się do aktywnosci czlowieka. Kazde działanie ma w sobie element niedoskonalosci, nigdy nie zrobimy czegos maksymalnie dokladnie, bez bledu.
    3. w ten wiec sposob mozna wnioskowac ze ograniczajac zle rzeczy w postepowaniu, oslabiamy nasza aktywnosc i zmniejszamy zarowno dobro jak i zlo w niej obecne.

    Zapraszam do polemiki, bo czuje ze trace twarty grunt pod nogami :) chyba będę gotów przyznać ze sie omylilem, bez walki jednak sie nie poddam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracam do początku Twojego wpisu.
    Nie mam domu ,nie mam samochodu, nie zwiedziłam świata a nawet Polski i byłam w życiu szczęśliwa, pomijając tę łyżkę dziegdzia. Miałam pracę i jakieś tam mieszkanie ale co najważniejsze miałam mnóstwo młodych ludzi wokół siebie i to mi dawało radość, satysfakcję, poczucie własnej wartości. Czułam, że jestem potrzebna. To wszystko dało mi stabilizację. Ta stabilizacja absolutnie nie ograniczała mojej wolności, to był mój wybór a życie przecież polega na nieustannym dokonywaniu wyborów, takich, które satysfakcjonują nas i jednocześnie nie krzywdzą innych. To wszystko co było, było mi potrzebne jak woda rybie. A teraz..... znowu szukam mojego miejsca na ziemi i mam nadzieję znaleźć je.

    Ludzie przyzwyczajają się do miejsca, do społeczności, bo taka jes natura ludzi. Człowiek to istota stadna.

    Piszesz, że człowiek dąży do samodoskonalenia, kształtowania swojego charakteru. Wydaje mi się,że większość ludzi po prostu ŻYJE, DĄŻĄ DO TEGO ŚWIADOMIE TYLKO JEDNOSTKI. To właśnie ŻYCIE- pochwały i baty, które odbieramy, kształtuje nas. Samodoskonalenie życia wewnętrznego ( na szeroką skalę ) jest tylko w teorii, ale to moje zdanie. Naukowcy mówią inaczej.

    Kolejna sprawa
    - życie umieszczone na osi nie może kręcić się wokół zera. Zgadzam się, że jest tak ale tylko gdy mamy na myśli człowieka-roślinę. Realny świat nie znosi pustki. Jeśli coś eliminujemy to natychmiast na tym miejscu pojawia się coś innego, lepszego bądź gorszego. Zakładając, że eliminujemy zło , na jego miejscu pojawia się dobro lub coś co nie poddaje się klasyfikacji, czego w danym momencie nie jesteśmy w stanie ocenić. Przykład: jest grządka a na niej roślinki które chcemy hodować i chwasty, gdy usuniemy chwasty roślinki pięknie się rozwiną.Ograniczając złe rzeczy w postępowaniu wcale nie osłabiamy naszej aktywności jedynie zmieniamy jej kierunek, zmieniamy tempo, podejmujemy inny rodzaj działania.

    PS Bardzo mocno "odkryłam się' ale mam nadzieję, że tylko Ty wiesz kim jestem. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoj post jest bardzo osobisty, nie ma jak podjąć polemiki z Twoimi doświadczeniami. Dziekuję, za wypowiedź... może Cię to zaskoczy ale nie wiem kim jesteś, opisane wydarzenia, choć tak bardzo Twoje pasują do życia chyba każdego człowieka... może mała wskazówka :) ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Młody Przyjacielu. Przepraszam, zapomniałam o podpisie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, zło jest brakiem, ale brak jest pojęciem relatywnym. Dla jednego coś jest brakiem a dla kogoś innego wcale nie. Nie wiem czy coś się komuś należy ot tak, chyba, że jest to ujęte w prawie pisanym lub niepisanym, które istnieje, a przynajmniej powinno, w naszej świadomości. Na wszystko inne trzeba zapracować albo postępowaniem albo konkretnym wysiłkiem. Człowiek bez oka...no cóż jeśli się takim urodził to Siła Wyższa, jeśli je stracił, to albo sam czegoś nie dopatrzył, albo ktoś inny czegoś zaniedbał.
    No tak, ale to jest przykład na to, że zło rodzi zło.
    Zatem dobro rodzi dobro. Idąc dalej mogę powiedzieć, że zmniejszając zło powiększam dobro (nie może być pustki)lub przynajmniej nie zmniejszam go, a w puste miejsce wchodzi coś nowego.
    Zgadzam się, że każde działanie ma w sobie element niedoskonałości, bo człowiek nie jest istotą doskonałą. Warto tu zauważyć, że pomimo swej niedoskonałości stworzył i panuje nad bardzo precyzyjnymi urządzeniami. Jeśli wykorzysta je 'dla dobra" może pomniejszyć zło. Może też być odwrotnie. Zawsze jednak widzę tu proporcjonalność odwrotną tnz., że jeśli jedna wartość maleje to druga rośnie i odwrotnie.

    W przytoczonym przez Ciebie cytacie nie jest powiedziane, że zginą moje anioły, tylko, że "mogą zginąć moje anioły", czyli dobro ma jednak przewagę.

    Pozdrawiam. kl.

    OdpowiedzUsuń