Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

środa, 11 marca 2009

Człowiek - istota samotna. Lepiej się z tym pogodzić. WNIOSKI FILOZOFICZNE, nie zaś prywatne.

Podstawowym i pierwszym doświadczeniem człowieka jest samotność. Samotność a nie "obecność innych" kształtuje człowieka. Wydaje Ci się, że to nie prawda?

Człowiek jako gatunek nie ma sobie podobnych. To pierwsza... ontologiczna zapowiedź samotności gatunkowej. Czujemy różnice pomiędzy światem zwierząt, roślin i naszym. Jako, że uważamy się za najbardziej rozwinięty gatunek, stoimy na szczycie... przed nami już nic... a za nami świat, który nie rozumie naszych ludzkich dylematów. W ten sposób określając siebie w świecie stajemy się we własnej świadomości przedmiotem alienacji i wykluczenia.

Od urodzenia zauważamy, że nie ma tożsamości między "ja" a matką. Od tej chwili to ja przeżywam cierpienie czy ból. To "osobne". Nic już nie dzieje się we mnie i w kimś, zyskuję swoją tożsamość, która jednocześnie staje się wyrokiem - będziesz już zawsze sam.

Drugi człowiek powiadacie... empatia... To też niewiele zmienia, nigdy nie ma tożsamości dwojga jaźni. Zawsze współ - czucie będzie kopią i podróbką. Zrozumienie ? to tylko przejście tych samych logicznych kroków. Nic więcej. Tęsknota za zjednoczeniem wyraża się nawet w symbolice aktu seksualnego. Już u Platona podany zostaje mit w myśl którego człowiek był niegdyś kulą, rozerwaną później na pierwiastek męski i żeński. To jednak zjednoczenie ciał. Nie osiąga się nawet namiastki zjednoczenia myśli czy serca. Tożsamość osiągana jest jedynie na gruncie woli.

Samotność kiedy jest już uświadomiona i przeżyta prowadzi człowieka do szukania ratunku w nadprzyrodzoności. Religijne interpretacje świata nieomal zawsze pokazują świat nadprzyrodzony jako idealnie odpowiadający potrzebom ziemskim. Widać to w chrześcijaństwie, religiach hinduskich, judaizmie i pewnie także w islamie.

Zaprzeczanie samotności prowadzi do przyjmowania wykrzywionego obrazu świata. Fałszywej i donikąd nie prowadzącej ufności.

Jeżeli zaprzeczamy naszej samotności:
1. Tworzymy nie istniejące byty
2. Widzimy w innych ludziach części swojej jaźni
3. Łatwo ulegamy manipulacjom

24 komentarze:

  1. ten kto się boi życiu stawić czoła bedzie samotny:))) -czarownica

    OdpowiedzUsuń
  2. Czarownico zgadzam się z Toba ! Tyle, że jakby odwrotnie:) Ten kto nie bedzie stawiał czoła życiu nie bedzie czuł się samotny, bo bedzie otoczony innymi podobnymi sobie ludzmi, którzy realizują trzy wspomniane w poscie punkty. Ten zaś kto stawia czoła wypływa z ławicy pod prąd (Rybki z ferajny) i zostaje sam, ze świadomością bycia sam.

    A jakie wiatry zwiały Cię tutaj? prowadze ankiete:) mam małą obsesję, muszę wszystkich znać:) tzn wszystkich komentujących:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu poszłeś na łatwizne ! Czarownica-Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie miejsce na prywatne sprawy. Nie jest też prywatnym wpisem mój post, nie nawiązuję w nim do niczego co się u mnie dzieje. do bardziej osobistej korespondencji podałem e-mail.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słowa o wyroku "będziesz już zawsze sam" zabrzmiały bardzo groźnie:)

    Uważam, że chwile samotności są niezastąpione po to, żeby usłyszeć Boga, uświadomić sobie swoją odmienność od innych ludzi, ale też zastanowić się nad relacjami z innymi.
    Trzeba umieć nie bać się chwil samotności, aby z nich czerpać coś pozytywnego i w pewnej chwili wyjść z nich by dobrze żyć w towarzystwie innych osób.
    Ważna jest równowaga między czasem spędzonym samemu a czasem spędzonym z innymi.
    Zgadzam się, że wielcy ludzie, stawiający czoło światu i zmieniający go, są indywidualistami (często gardzącymi "ferajną") i samotnikami.
    Dlatego tak wielkim nieszczęściem jest to, że od wielu lat ludziom od niemowlęctwa wpaja się idee kolektywistyczne...

    Lucjan

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Michale po długim czasie
    Moja nieobecność była niejako wywołana samotnością, a właściwie jej brakiem w moim życiu! I jest mi super!!!! (przepraszam za prywate)!
    Według mnie nie można uogólniać czy człowiek jest istotą stworzoną do życia w samotności czy też wiązania się z kimś na jakiś czas (dla zaspokojenia owej potrzeby) czy też na całe życie!
    Wydaje mi się, że jesteśmy strasznie elastycznym gatunkiem (oczywiście biorąc pod uwagę wyjątki od reguły) i potrafimy dostosować się do sytuacji.
    Osoba, która przez jakiś czas po męczącym związku uświadamia sobie, że samotność w jaką szczęśliwie popadła, jest dla mniej zbawieniem, nie będzie zastanawiała się nad tym czy "obowiązkiem" względem gatunku jest posiadanie kogoś. I nie mówię teraz o jakiś głębszych przesłankach takich jak potrzeba posiadania kogoś, bo wydaje mi się, że takie "potrzeby" można zagłuszyć w sobie, albo po prostu przewartościować je!
    Z drugiej jednak strony myślę, że to jest również kwestia napotkania na swojej "samotnej" drodze kogoś takiego, kto całkowicie zmieni nasze życie. Wtedy jesteśmy w stanie stwierdzić, że w życiu każdego chodzi o to, żeby łączyć się w pary! I nie musi to wcale wynikać z tego, że zmienił się nasz światopogląd, chociaż pewnie poniekąd tak jest. Myślę, że zmieniamy się pod wpływem drugiej osoby. Tym bardziej w takiej kwestii jak postrzeganie drugiego człowieka, jako osoby, z którą możemy się związać na całe życie!
    Wiem, że trochę chaotycznie to wszystko, i takie nieuporządkowane, ale w zasadzie cały Twój post możnaby podsumować: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak masz tą ukochaną osobę przy sobie nawet nie zastanawiasz się czy naturalną cechą człowieka jest łączenie się w pary, czy dana nam jest samotność. Nie ma dla ciebie takiego problemu. Natomiast wątpliwości nasuwają się wtedy, kiedy w życiu pojawiają się zawahania i nie jesteśmy pewni czy znajdujemy się na dobrej drodze.
    Inną sprawą jest również to, ze czasami zdarzają się ludzie, którym z góry pisana jest samotność, lub tacy, którzy nie wyobrażają sobie samotnego życia, i na siłę szukają tej "drugiej połowy", czasami kosztem własnego szczęścia! Wyjątki od reguły, które jednak ją potwierdzają, według mnie!

    Pozdrawiam
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieeeee... Karolino... zupelnie nie tak. być moze nie zdefiniowalem wystarczająco slowa "samotnosc". W moim pojeciu slowa "samotnosc" bycie z kims niczego nie zmienia, poniewaz samotnosć jaka mam na mysli jest ontologiczna. To kwestia hierarchii bytów na świecie. Miłość nie znosi owej samotności, daje wspólne motywacje i tak jak pisałem wspólną wolę.

    Cały mój post nie miał niczego wspólnego z relacjami międzyludzkimi. Mim zamiarem bylo raczej określenie kondycji człowieka jako takiego.

    Apropos prywaty... jak już pisalem do tego podalem swoj mail. na blogu chcialbym prowadzic rozmowy pozbawione kontketów prywatnych i osobistych.

    OdpowiedzUsuń
  8. i ty Lucjanie?

    no błagam... przeczytajcie uważnie. Ja wiem, że o wiele łatwiej jest przetworzyć sobie wszystkie treści przez kontekst, ale tym razem ta metoda jest zawodna.

    Tak jak już napisałem, żadna relacja nie zmieni samotności człowieka. Z wyjatkiem bycia w łonie matki, poniewaz wtedy jest "jedno ciało" i wszystko co przezywa płód przezywa i matka. Wtedy jest zjednoczenie. Samotność jest przeciwienstwem zjednoczenia, dlatego jest jedynym mozliwym statusem czlowieka w tym swiecie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Michale nie denerwuj się. Być może rzeczywiście źle odczytałam przekaz Twojego postu, ale chyba można wybaczyć!? :)
    Ale za to ty również źle mnie zrozumiałeś, w swoim poście nie miałam na myśli kogokolwiek, a już na pewno nie kogoś poza mną, bo chyba nie należę do osób, które zamiast analizować własne życie, zajmują się cudzym!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten post wyżej, mój: Karoliny!
    Przepraszam, zapomniałam się podpisać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Michale
    Nie zgadzam się z Tobą, że samotność dopada nas już w chwili przyjścia na świat. Psychologia rozwojowa mówi, że w pierwszych miesiącach życia dziecko całkowicie utożsamia się z matką. Trwa to różnie długo u różnych jednostek ale zawsze do momentu kiedy mały człowiek uświadamia sobie swoją tożsamość, swoją inność. Ten moment uważam za początek rodzącej się samotności, z której mały człowiek zupełnie nie zdaje sobie sprawy a często do końca swojego życia nawet jej nie zauważa. Przeżywa różne przykre doświadczenia: odrzucenie, wykluczenie, brak akceptacji a nawet osamotnienie i często kojarzy to z samotnością.Wówczas niektórzy ludzie szukają 1)lub2)lub 3).
    Nie zgadzam się też z moimi przedmówcami, sądzę, że mówią raczej o potrzebach, naturalnych potrzebach człowieka: akceptacji, miłości, bezpieczeństwa itp.
    Jeśli dobrze Cię zrozumiałam, a sądzę że tak, to chodzi Ci o samotność, której siedliskiem jest psychika (jeśli ktoś woli- dusza). Ten rodzaj samotności nie ma nic wspólnego z osamotnieniem, rozstaniem itp. Nie jestem humanistą więc trudno mi zdefiniować ową samotność o której mówię. Ta samotność jest tak głęboko ukryta, że nie uwidacznia się w zachowaniu człowieka jest jakaś wewnętrzna. Nie ma na nią wpływu otaczająca rzeczywistość. Człowiek bardzo samotny może być jednocześnie duszą towarzystwa. Może być bardzo asertywny a nawet władczy a jednak samotny. To nie jest paradoks.kl.

    OdpowiedzUsuń
  12. Do KL. Bardzo ciekawe spojrzenie, zwlaszcza druga część. Z obiema jednak wejde nie tyle w polemike co w dyskusje. Zwiazek matki z dzieckiem w fazie prenatalnej swietnie opisal freud i jego nastepcy. Do tego sie wlasnie odwolywalem. Najwiekszym urazem porodowym jest wyrzucenie za burte. To wlasnie wtedy traci sie tożsamosc z matka.

    Psychologia rozwojowa mowi nie tyle o tozsamosci co o potrzebie obecnosci a to juz zupelnie inna bajka.

    Druga czesc, jest dla mnie bardzo cenna. Padlo okreslenie "siedlisko samotnosci" bardzo dobrze napisane. Mysle ze samotnosc o ktorej pisalem nie ma swojego siedliska. ona po prostu jest faktem czesto nieuswiadomionym a jednak oddziałujacym z psychika kazdej jednostki. tak to widze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Michale przepraszam, namodziłam. Po moim długim sierpniowo - wrześniowym śnie czuję się jakby... "zresetowana" i stąd nietrafione odnośniki.
    Nie zgadzam się, że "wyrzucenie za burtę" jest początkiem samotności. Uważam to za fizyczne oddzielenie i formalne uzyskanie swojej tożsamości, ale nadal istnieje poczucie "mama-ja" aż do pewnego momentu rozwoju, różnego dla różnych jednostek o czym już pisałam w poprzednim poście. Zgadzam się z Tobą, że niektórzy nigdy nie uświadamiają sobie faktu istnienia tego typu samotności.
    Co do drugiej części Twojej wypowiedzi zgadzam się, że "samotność jest faktem...każdej jednostki" ale nie wyobrażam sobie czegoś co istnieje i nie ma go nigdzie, tylko działa. Musi mieć gdzieś swoje miejsce:we mnie albo poza mną - w przestrzeni, kosmosie ... gdzieś.
    To tak podobnie jak w matematyce funkcje nieograniczone a mają granice. Możesz powiedzieć co ma wspólnego matematyka z samotnością. A no ma, bo matematyka opisuje otaczającą nas rzeczywistość przy pomocy liczb i przeróżnych funkcji a samotność istnieje w tejże rzeczywistości.kl.


    PS
    Przeraził mnie Twój dopisek do tytułu posta "WNIOSKI FILOZOFICZNE, nie zaś prywatne". Początkowo nie było go, dopiero teraz zauważyłam. Dobrze wiesz, że nie mam nic wspólnego z filozofią chyba, że w znaczeniu potocznym typu -każdy ma jakąś tam filozofię życia. Napisałam o moich prywatnych przemyśleniach, jeśli jest coś nie tak - wykasuj. Cieszę się, że nie jestem już "anonimem". Pozdrawiam.kl.

    OdpowiedzUsuń
  14. KL poniosło mnie trochę z tymi wnioskami filozoficznymi. Bywa że prywata interferuje z tym co sie dzieje na blogu a ja bardzo staram sie to izolowac. Uporczywie:)

    A filozofia... to każdy mądry i uzasadniony osąd.

    Wieczorem będę polemizował z Twoim postem :) (wybacz, że na Ty ale jak równość to równość dla wszystkich, myśle ze to korzystnie wplynie na dialog tutaj :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ok,masz moje przyzwolenie kl.

    OdpowiedzUsuń
  16. Owszem jesteśmy samotnym bytem inic tego nie zmieni, ale... mam wrazenie ze ludzie zwykle mówią o tym jakby to było coś smutnego i strasznego, takie tez emocje odczytałam w tym wpisie, moze niesłusznie. NAsza samotnośxia powinniśmy się cieszyć i umiec ją wykorzystac do życia kolektywnego , bo jak twierdzą neiktórzy filoozfowie, człowiek staje się w pełni człowiekiem dopiero w relacji z innymi, to oczywiście nie zmienia jego "tragicznej " sytuacji, jednak wzbogaca duchowo i moralnie jednostkę, tak ze nawet sama ze sobą czuje się lepiej(jesli można tak to okreslić).
    A.

    OdpowiedzUsuń
  17. A. zgadza się, słusznieś odczytała pesymizm. Samotność wiąże się z niemożnością dzielenia. Dzielenie się to jeden z najbardziej ludzkich odruchów, nawet dla mnie jedynaka;-) To dlatego opowiadamy innym kawały, to dlatego jak coś przeczytamy mówimy o tym komuś, w koncu to dlatego piszę bloga :)

    Swiadomość samotności, takiej o jakiej pisałem jest niestety raczej destrukcyjna. Piszę to niepewnie czekając na kolejną Twoją wypowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  18. do KL, Twoje wnioski wydają się zgodne z doświadczeniem. Jeżeli coś jest to musi mieć swoje miejsce. Problem w tym, że samotność nie jest pozytywnym bytowaniem tylko brakiem. Jej ostata tkwi w tym, że "nie ma" a więc i jej nie ma. Współistnienie jest. Samotność jest pustym zbiorem, ze tak sobie pozwole z dedykacją po matematycznemu :) I jeszcze jedna dedykacja dla Ciebie :) otoż dzisiaj pomagalem podwiesic sufit z plyty gipsowej i otrzymalem zadanie policzenia odleglości od lampki do lampki :) Masakra.. każdy kto skonczyl zawodowke zrobilby to w 3 minuty. A ja pół godziny i jeszcze źle ;) a z czego zdawalem mature? oczywiście z matematyki;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeśli samotność jest brakiem- tak mówisz - to postrzegasz ją jako potrzebę, wówczas Twoje tezy zawarte na początku: 1), 2), 3) są trywialne. Wtedy stwierdzenie, że samotność to pusty zbiór jest ok.
    Co do dedykacji...zrozumiałam zakamuflowany podtekst ale zupełnie mnie to nie peszy.
    Moja rada na przyszłość po prostu zmierz odległość od lampki do lampki a nie licz jej. Ale tu ważna jest dokładność a jak to z nią jest u Ciebie??kl.

    OdpowiedzUsuń
  20. Za duzy skrot jak dla mnie, nie bardzo rozumiem..

    :) dzis chyba slabszy dzien;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Do A
    Błagam, tylko nie życie kolektywne, to mam już za sobą i bardzo niemiłe wspomnienia. kl.

    OdpowiedzUsuń
  22. nie mówię o zyciu kolektywnym jakiejs wspólnocie hipisach czy coś w tym stylu, mówię ze kontakt z ludżmi jest konieczny, zarówno pzrez to ze mnóstwo ich żyje wokół nas, jak też pzrez to ze inaczej bysmy chyba wogóle nie mówili nie pisali i zyli w jaskiniach:) poza tym kontakt z drugim zawsze wzbogaca jakoś nas samych.
    Michale, strałam się podkreślic ze świadomośc samotności nie musi być destrukcyjna, moze staje się taka gdy nie potrafimy się pogodzic ze smiercia, przemijaniem, kiedy wciąż o niej rozmyślay, a pzreciez zamiast tego powinniśmy raczej korzysać z czasu jaki mamy i kontaktów z ludżmi jacy sa wokoło. oczywiście z nikim nigdy się nie złaczymy tak jakbyśmy chvieli, ale..no właśnei, musimy pzrestać tego chcieć.
    Po prostu nei lubie jak ktoś się uzala:)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  23. CZy to wszystko ma sens , czy człowiek ma szansę znależć odpowiedż na pytania , które go dręczą..

    OdpowiedzUsuń
  24. tak. rozum i intelekt to narzędzia do tej pracy. właściwe ich używanie w drodze do prawdy, która stanie się odkrytym prawem to nauki filozoficzne.

    OdpowiedzUsuń