Blog zakończony, dostępny jako archiwum

Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.

poniedziałek, 27 września 2010

Środowe spotkania z nauką w Stowarzyszeniu Arcana Historii

Zapraszam na wykład Marcina Wałdocha pod tytułem "Wojna obronna 1939 - Chojnice".

Wiem, że po jego wizycie w Londyńskich archiwach, będzie mógł przedstawić nowe nieznane dotąd fakty dotyczące obrony Chojnic. Wystąpienie zapowiada się niezwykle ciekawie. Zapraszam więc do Chojnickiej Wszechnicy, ul Wysoka 3, na godzinę 18.00.

niedziela, 19 września 2010

Najlepszy skecz jaki widziałem w tym roku, polecam :)

Uniseks

Mówi się dziś o kryzysie męskości i kobiecości. Trudno zabrać głos w tej sprawie. Równie dobrze może to być dewaluacja jak i dążenie do ideału, związanego z wyzwoleniem z ram narzucanych przez biologiczną płeć. W tej sprawie wypowiedzieli się młodzi filmowcy. Polecam świetną etiudę filmową pod tytułem Uniseks:

sobota, 18 września 2010

Anegdotka z serwisu funiaste.net (12 września)

Pewne małżeństwo miało problemy z zajściem w ciążę. Postanowili pojechać do USA, do najlepszego specjalisty ginekologa-położnika. Niestety, żadne z nich nie znało angielskiego. Specjalista dał im jednak na migi znać, że się mają wziąć “do roboty” i to od razu, w gabinecie. Początkowo nieśmiało, ale po chwili rozkręcili się na dobre. Doktor przygląda się ze wszystkich stron i nagle woła:
- Stop!
Idzie do biura i po chwili wraca z receptą. Po powrocie do kraju mąż poszedł do apteki, prosząc o “Trytheotherhol”.
- Co? – pyta aptekarka.
- Trytheotherol, tak jak napisane na recepcie – mówi facet.
- Niech no pan mi to pokaże – rzekła aptekarka.
- Ale pan to błędnie przeczytał. Tu jest napisane “Try the other hole”.

Warto przeczytac, w sprawie Czeczenii

Wywiad "Zbrodnie na Czeczenach nie ujdą bezkarnie"

Chojnice miasto Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego

Ironiczny tytuł tego posta jest wyrazem mojego wzburzenia wobec tego co dzieje się w moim Mieście. Nie mam ochoty uprawiać blogerstwa śledczego chciałbym więc udostępnić kilka linków z lokalnej prasy, tak by moi czytelnicy dowiedzieli się z tych samych źródeł co ja o tym co się dzieje w związku z Galerią J. Jutrzenki Trzebiatowskiego.

http://chojnice24.pl/?m=1&i=9169
http://chojnice24.pl/?m=1&i=11778
http://chojnice24.pl/?m=1&i=11647


Teraz uwaga:

http://www.chojnice24.pl/1-12070-trzebiatowski_przeprasza_chojniczan.html

Przeprosiny de facto nie są przeprosinami, ponieważ zostały w nich powtórzone te same myśli, które towarzyszyły nazwaniem części publiczności hołotą. Zapraszam szczególnie do lektury komentarzy.


Jak widać zrobiła się z tego niezła awantura. Jakie więc kroki podjęto? Otóż przeprowadzono wywiady, opisano sprawę zupełnie inaczej. Rozpoczął się medialny spektakl "korekty" wizerunku, tak aby Burmistrz Miasta Chojnice, oraz elita władzy nie ucierpiała na tej awanturze. Bo przecież głupio dać 800 tys. na galerię dla prywatnej osoby, a później słuchać jak osoba ta nazywa hołotą swoich darczyńców, bo tak należy rozumieć status podatników w tej sprawie.

Jest jeszcze jeden ciekawy wątek, otóż mówi się i pisze się, że wartość prac, które artysta oddaje Chojnicom to 1 mln. złotych. Do tej pory nikt nie wyjaśnił skąd ta kwota. Pytam więc, czekając na odpowiedź, kto i za pomocą jakiej metody oszacował wartość dzieł Trzebiatowskiego na 1 mln. złotych.




wtorek, 7 września 2010

Byłem w chojnickiej herbaciarni Kredenz, Szymborskiej słuchałem

Niecierpliwię się by na początku napisać, że się cieszę. Druga edycja projektu "Młodzież kontra...", w której chojnicka publiczność miała okazję zobaczyć przedstawienie przygotowane w oparciu o teksty Wisławy Szymborskiej, znalazła bardzo szeroką publiczność. Do herbaciarni Kredenz przybyły niezliczone tłumy. Wolnych miejsc zabrakło już dobre 20 minut przed rozpoczęciem występu. Młodzi aktorzy wraz z Grzegorzem Szlangą oraz Pawłem Waljonisem, zgromadzili znakomitą publiczność, która stała się świadkiem imaginarium psychiatrycznego niczym bębęn starej poetyckej pralki kotłującego teksty Wisławy Szymborskiej.

Grzegorz Szlanga trafił w sedno mówiąc na początku, że jeżeli widz nie rozumie tekstu, to znaczy że tekst jest źle powiedziany. Wzbudziło to moją nadzieję ponieważ, przyznam się do tego, że teksty Szymborskiej nigdy do mnie nie przemawiały. Niestety, do tej pory nie potrafiłem znaleźć w nich niczego "dla siebie". Pomyślałem więc, że może źle powiedzą i będę usprawiedliwiony, a dzięki postawie malkontenta będę mógł uznać, że impreza była licha i aktorzy zawiedli.... a tu: Nie! Teksty zrozumiałem, Szymborska do mnie przemówiła. Gorączkowo zapisywałem kilka myśli, aby ich nie zgubić. Gratulacje dla aktorów tego wydarzenia, dziękuje za myśli i słowa.

Jako grajek powinienem też powiedzieć coś o muzyce. Gdyby tylko nie zabrakło pewności siebie byłoby wyśmienicie. Wydaje mi się, że publiczność bardzo sprzyjała "próbowaniu" owej pewności siebie. W tak świetnym i przyjaznym gronie wybaczony zostałby każdy błąd czy brak precyzji. Tym bardziej, że przygotowanie było świetne, a pomysł wyśmienity. Panie Waljonis Pawle, brakowało mi takiej "muzycznej bezczelności", wierzę jednak, że kolejne przedstawienia powalą publikę na kolana. Gratuluję świetnego gitarowego warsztatu i dobrej techniki gry.

Pod koniec spektaklu pomyślałem sobie o małej analogii z Woodym Allenem. Otóż aktorzy tego reżysera bardzo często grają "nim". Wykonują te same gesty, w podobny sposób mówią, sądzę, że nawet myślą o tekście w podobny sposób. Miałem wrażenie, że tak samo jest u Grzegorza Szlangi. Nawet aktorki składały dłonie w podobny jak Pan Grzegorz sposób. Mówiąc szczerze, nie wiem co o tym myśleć. Nie chciałbym komentarzem naruszać reżyserskiej autonomii ani pomysłu na wprowadzanie młodych ludzi w świat teatru.... ciekawym więc komentarzy :)

środa, 1 września 2010

Rocznica wybuchu II Wojny Światowej

Koniec sierpnia 1939 roku był czasem pełnym niepokoju i napięcia. Obawiano się pogłębienia kryzysu i możliwości wybuchu wojny w ciągu najbliższych kilku lat. Niewielu wówczas wiedziało, że wojna jest tak blisko. Powstaje zatem pytanie, czy można było przewidzieć wydarzenia wrześniowe?

To paradoksalnie pytanie na dziś... bo skoro kiedyś opinia publiczna była przekonana, że prognozy o wojnie to mało realne przejawy straszenia ludności, to czy i dziś nie powinniśmy liczyć się ze stanem zagrożenia niepodległości naszego Kraju? Skąd wiemy czy nie stoimy u progu konfliktu zbrojnego, czy klęski ekonomicznej?

Zwiększył się dostęp do informacji, dzięki internetowi i dużej liczbie gazet, telewizji i radiu świat jest znacznie bliżej nas niż przed laty. Niestety jakość tych informacji jest niezadowalająca. Media rządzone prawem podaży i popytu karmią nas tym co chcemy czytać. Nie podają informacji istotnych lecz informacje "chciane". W ten sposób mogliśmy przez cały miesiąc oglądać awanturę pod krzyżem czy małego chłopaka, który się zatruł grzybami. Jak tu nie mówić o inżynierii przekazywania informacji?

Wydaje mi się, że gubimy się w świecie jako społeczeństwo, skutecznie oszukiwani nie wiemy nic o rzeczywistości i nie rozumiemy jej. Wielkie wojny ekonomiczne, cyberataki na skale światową pozostają niezauważone, gra wywiadów i największe przestępstwa pozostają w cieniu.

Co robić? Oczywiście bunt. W jaki sposób? Trzeba zacząć starać się zrozumieć. Docierać do niezależnych źródeł informacji. Czytać o tym co nauka, geopolityka i inne dziedziny wiedzy wypracowały jako narzędzia rozumienia świata. Być może nawet politologia ma w tym zakresie coś do zaoferowania.

A kiedy już zrozumiemy...?