Blog zakończony, dostępny jako archiwum
Blog Michała Januszewskiego to już zamknięty projekt. Rzeczą młodzieńczą było pisać o wszystkim i przejawiać nazbyt interaktywne postawy wobec świata. Dziękuję wszystkim czytelnikom i komentatorom, którzy współtworzyli ze mną to miejsce wymiany myśli, poglądów i polemik. Statystyki przedstawiają się bardzo imponująco: zarejestrowano blisko 31 tys. odwiedzin. Wszystkie archiwalne wpisy i komentarze pozostaną dostępne. Niestety liczne teksty zostały skradzione z bloga i dyskusji. Niech więc oryginały świadczą o prawdziwym autorstwie.
piątek, 27 sierpnia 2010
czwartek, 26 sierpnia 2010
Teatr Witkacego w Zakopanem
Zdjęcie pochodzi z serwisu internetowego Teatru im. Witkacego http://www.witkacy.zakopane.pl
Miałem w minionym tygodniu okazję gościć na kilku spektaklach wystawianych na deskach teatru im. Witkacego w Zakopanem. Choć w byłem na wielu spektaklach w różnych teatrach nigdy jeszcze nie pomyślałem o teatrze jak o "moim miejscu". Nigdy wcześniej nie nie zobaczyłem teatru oczyma jego "mieszkańca". Nigdy wcześniej także, nie poczułem się adresatem przesłania sztuki tak bardzo jak u Witkacego.
Dzięki przedstawieniu Pantopticum poznałem na nowo Tuwima, zapraszam do lektury posta z jego tekstami. Bal w operze kopnął mnie w całkowicie inną przestrzeń. Patrzyłem na to, co dzieje się na scenie i całkowicie zatopiłem się w nastrój i świat jaki tam zaistniał. Zobaczyłem siebie jako aktora theatrum mundi. Dzięki temu przeżyciu stanąłem ze sobą oko w oko i znów trochę się poznałem. Z kolei Dementia Praecox Zakopianiensis pokazała mi Zakopane oczami Witkacego.
Wszystkich moich czytelników namawiam do odwiedzenia strony www teatru, posłuchania nagrań, zobaczenia materiałów video oraz oczywiście wizyty w samym teatrze.
Miałem w minionym tygodniu okazję gościć na kilku spektaklach wystawianych na deskach teatru im. Witkacego w Zakopanem. Choć w byłem na wielu spektaklach w różnych teatrach nigdy jeszcze nie pomyślałem o teatrze jak o "moim miejscu". Nigdy wcześniej nie nie zobaczyłem teatru oczyma jego "mieszkańca". Nigdy wcześniej także, nie poczułem się adresatem przesłania sztuki tak bardzo jak u Witkacego.
Dzięki przedstawieniu Pantopticum poznałem na nowo Tuwima, zapraszam do lektury posta z jego tekstami. Bal w operze kopnął mnie w całkowicie inną przestrzeń. Patrzyłem na to, co dzieje się na scenie i całkowicie zatopiłem się w nastrój i świat jaki tam zaistniał. Zobaczyłem siebie jako aktora theatrum mundi. Dzięki temu przeżyciu stanąłem ze sobą oko w oko i znów trochę się poznałem. Z kolei Dementia Praecox Zakopianiensis pokazała mi Zakopane oczami Witkacego.
Wszystkich moich czytelników namawiam do odwiedzenia strony www teatru, posłuchania nagrań, zobaczenia materiałów video oraz oczywiście wizyty w samym teatrze.
wtorek, 24 sierpnia 2010
Julian Tuwim, kiedyś o dzisiaj
Na zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wieku
Zanadto się z damą cacka Szarmancka brać literacka. Szmatławce i szewaliery Prawią jej same dusery. Dochodzą już do pzresady Te kąplemęty, lansady. Te sętymęty, czułości Przyprawić mogą o mdłości. Mizdrzy się w gracji i szyku Cicibey przy wersalczyku. Dla byle kapryśnej idiotki Madrygał ułoży słodki. Dla paru od wiersza groszy Płaszczy się mdleje z rozkoszy. Wpadają w achy i ochy Na widok pończochy pieszczochy. Piszczą "sylwuple, żewupry!" Bałwany i wiercikupry. Na widok pyjamy damy Piszczą te chamy reklamy. Dlaczego chwycił szał cię, Gdyś ujrzał kretynkę w aucie? Czego się cieszysz, Mojsie, Że dziwka siedzi w rolls-roysie? "Urocza Bebi Pipi w yahcie na Missisipi". "Zmysłowa Dudu Papa Jej uśmiech, pies i kanapa". "Feteryczna Elli Belli Pije kawę w kąpieli". Czego migdalisz się, chłopie, Że dziwka kawsko żłopie? Że w wannie niby? To o to Tak się wygłupiasz idioto? Sam lepiej idź do łaźni I już się więcej nie błaźnij.
niedziela, 15 sierpnia 2010
Gdański pirat nie żyje
Tworzył klimat tego miasta...
RIP
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Gdansk-pirat-Andrzej-nie-zyje-n41033.html
RIP
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Gdansk-pirat-Andrzej-nie-zyje-n41033.html
czwartek, 12 sierpnia 2010
wtorek, 10 sierpnia 2010
Ars Homo Erotica
Kilka tygodni temu byłem w Warszawie, aby wytrzymać w tym mieście wypracowałem sobie stały harmonogram zajęć. Zwykle cały wolny czas spędzam w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Kiedy Biblioteka jest zamknięta, albo nie mam już siły tam siedzieć udaję się do Muzeum Powstania Warszawskiego, albo do Muzeum Narodowego.
Tym razem zrezygnowałem z odwiedzenia Muzeum Powstania na rzecz Muzeum Narodowego, głównie ze względu na czasową wystawę "Ars homo erotica", która wywołała wielką dyskusję w mediach. Postanowiłem na własne oczy przekonać się, co przedstawiciele sztuki homoerotycznej mają do zaproponowania widzowi.
Pierwsza refleksja wiąże się z samą kategorią jaką nadają sobie autorzy. Zastanawiam się, czy w ogóle możliwa jest sztuka homoerotyczna i dlaczego należy ją ujmować w kategoryzacji. Dlaczego w konsekwencji nie kontemplujemy sztuki brunetów albo blondynek? Jeżeli przyjąć argumentację środowisk homoseksualnych przekonywującą, że homoseksualizm jest naturalną ludzką skłonnością realizującą się jako alternatywna orientacja seksualna, możemy się zdziwić, że homoseksualizm staje się kategorią wyróżniającą ten kontekst sztuki w całej dostępnej klasyfikacji. Widzę tutaj sprzeczność... najpierw mówi się, że to normalne i zupełnie standardowe, a później robi się z tego osobną kategorię.
Pierwsze wrażenie jakie miałem jeszcze w trakcie oglądania wystawy było odczuciem niedosytu. Miałem wrażenie, że jak na tak szumny tytuł dzieł jest bardzo mało i z trudem wystawa zapełniała przestrzeń Muzeum. Wystawa zdawała się krzyczeć nachalnym eksponowaniem erotyki, która w kilku miejscach przeradzała się w pornografię. Nie to jednak jest jej problemem. Zamysłem twórców ekspozycji było jak sądzę ukazanie sztuki homoerotycznej na przestrzeni wieków. Stąd na przykład obecność wątku świętego Sebastiana. Z opisów i tablic będących częścią wystawy można było wnioskować, że właściwie wątki homoerotyczne były obecne na przestrzeni całej sztuki we wszystkich czasach. Jeżeli w którejś epoce wydawały się być nieobecne to były po prostu nieujawnione, ze względu na takie czy inne represje. Taki sposób mówienia jest zawłaszczaniem dyskursu. Wychodzi na to, że cała sztuka i kultura jest fundamentalnie homoseksualna, zróżnicowanie nasilenia tych wątków to jedynie stopniowanie "jawności" tego rodzaju tła.
Trzecia moja refleksja dotyczy formowania obrazu płci, mężczyźni w wielu pracach byli kobiecy, a kobiety męskie... wydaje mi się, że to ubogie i bardzo heteroseksualne jak na homoseksualizm.
Po czwarte, tym razem odnotowuję wielki plus. Wśród różnych pomieszczeń wystawowych było Imaginarium Lesbijskie. W rogu sali stał mebel stylizowany na konfesjonał, można było siąść i usłyszeć spowiedź lesbijki i pouczenie księdza. Było to niezwykle wymowne.
Tym razem zrezygnowałem z odwiedzenia Muzeum Powstania na rzecz Muzeum Narodowego, głównie ze względu na czasową wystawę "Ars homo erotica", która wywołała wielką dyskusję w mediach. Postanowiłem na własne oczy przekonać się, co przedstawiciele sztuki homoerotycznej mają do zaproponowania widzowi.
Pierwsza refleksja wiąże się z samą kategorią jaką nadają sobie autorzy. Zastanawiam się, czy w ogóle możliwa jest sztuka homoerotyczna i dlaczego należy ją ujmować w kategoryzacji. Dlaczego w konsekwencji nie kontemplujemy sztuki brunetów albo blondynek? Jeżeli przyjąć argumentację środowisk homoseksualnych przekonywującą, że homoseksualizm jest naturalną ludzką skłonnością realizującą się jako alternatywna orientacja seksualna, możemy się zdziwić, że homoseksualizm staje się kategorią wyróżniającą ten kontekst sztuki w całej dostępnej klasyfikacji. Widzę tutaj sprzeczność... najpierw mówi się, że to normalne i zupełnie standardowe, a później robi się z tego osobną kategorię.
Pierwsze wrażenie jakie miałem jeszcze w trakcie oglądania wystawy było odczuciem niedosytu. Miałem wrażenie, że jak na tak szumny tytuł dzieł jest bardzo mało i z trudem wystawa zapełniała przestrzeń Muzeum. Wystawa zdawała się krzyczeć nachalnym eksponowaniem erotyki, która w kilku miejscach przeradzała się w pornografię. Nie to jednak jest jej problemem. Zamysłem twórców ekspozycji było jak sądzę ukazanie sztuki homoerotycznej na przestrzeni wieków. Stąd na przykład obecność wątku świętego Sebastiana. Z opisów i tablic będących częścią wystawy można było wnioskować, że właściwie wątki homoerotyczne były obecne na przestrzeni całej sztuki we wszystkich czasach. Jeżeli w którejś epoce wydawały się być nieobecne to były po prostu nieujawnione, ze względu na takie czy inne represje. Taki sposób mówienia jest zawłaszczaniem dyskursu. Wychodzi na to, że cała sztuka i kultura jest fundamentalnie homoseksualna, zróżnicowanie nasilenia tych wątków to jedynie stopniowanie "jawności" tego rodzaju tła.
Trzecia moja refleksja dotyczy formowania obrazu płci, mężczyźni w wielu pracach byli kobiecy, a kobiety męskie... wydaje mi się, że to ubogie i bardzo heteroseksualne jak na homoseksualizm.
Po czwarte, tym razem odnotowuję wielki plus. Wśród różnych pomieszczeń wystawowych było Imaginarium Lesbijskie. W rogu sali stał mebel stylizowany na konfesjonał, można było siąść i usłyszeć spowiedź lesbijki i pouczenie księdza. Było to niezwykle wymowne.
wtorek, 3 sierpnia 2010
Krzyż pod pałacem
Prawdę mówiąc post niniejszy będzie niepoważny. Bo jak poważnie mówić o takim absurdzie?
Harcerze wystawili krzyż przed Pałacem Prezydenckim pod wpływem tragicznych wydarzeń w Smoleńsku. Tutaj mamy początek całego zamieszania. Rozpoczął się festiwal zawłaszczania symbolu. Strona prawicowa uznała, ze ów krzyż jest znakiem pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych, którzy zginęli. Dodatkowo do dyskursu włączone zostały pojęcia takie jak patriotyzm, wiara i walka z komuną. Lewica uznała krzyż słowami posłanki prof. UG Senyszyn za samowolkę budowlaną inicjując proces deprecjonowania znaczenia sytuacji.
Do tego wszystkiego włączył się browar, producent "Zimnego Lecha", który ustawił swój plakat reklamowy przed kryptą wawelską. No cóż... lepszy zimny niż ciepły.
Doszliśmy więc do takich paradoksów:
Harcerze wystawili krzyż przed Pałacem Prezydenckim pod wpływem tragicznych wydarzeń w Smoleńsku. Tutaj mamy początek całego zamieszania. Rozpoczął się festiwal zawłaszczania symbolu. Strona prawicowa uznała, ze ów krzyż jest znakiem pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych, którzy zginęli. Dodatkowo do dyskursu włączone zostały pojęcia takie jak patriotyzm, wiara i walka z komuną. Lewica uznała krzyż słowami posłanki prof. UG Senyszyn za samowolkę budowlaną inicjując proces deprecjonowania znaczenia sytuacji.
Do tego wszystkiego włączył się browar, producent "Zimnego Lecha", który ustawił swój plakat reklamowy przed kryptą wawelską. No cóż... lepszy zimny niż ciepły.
Doszliśmy więc do takich paradoksów:
- Księża uczestniczą w usuwaniu symbolu ich własnej religii
- Ludzie broniący krzyża z różańcem w dłoni występują przeciw kapłanom własnej religii
- Hierarchia kościoła umywa ręce
- Kancelaria Prezydenta podejmując decyzję o wstrzymaniu przeniesienia krzyża argumentuje ochroną duchownych
- Rząd dałby się pokroić za uroczystość religijną, jaką bez wątpienia było przeniesienie krzyża
- Prezydent, który podjął decyzje związane z organizacją uroczystości nabrał wody w usta i nie wypowiedział się na temat kontrowersyjnej uroczystości
Subskrybuj:
Posty (Atom)